Sól kamienną wydobywano tu już przed czterema tysiącami lat. Dziś trudno sobie wyobrazić, że kiedyś uznawano ją za białe złoto. Sól była tak cenna, że Habsburgowie zmonopolizowali przywilej jej wydobycia. Eksploatacja złóż dała regionowi zamożność i umożliwiła dynamiczny rozwój. Stąd wzięła się nazwa Salzkammergut – miejsca na pograniczu Górnej Austrii, Salzburga i Styrii, które nie określa regionu geograficznego, ale obszar bogaty w pokłady soli.
Na solne tradycje tej części kraju wskazują także miejscowe nazwy: Salzburg (Solny Gród), Salzberg (Solna Góra), czy Alpy Salzburskie. W 1997 r. malowniczą krainę leżącą wśród górskich szczytów, słynną z krystalicznych polodowcowych jezior, wpisano na listę dziedzictwa UNESCO.
Perłą regionu Salzkammergut jest Hallstatt, bajkowe miasteczko położone na wysokości 508 m n.p.m., wciśnięte pomiędzy Alpy Salzburskie i Jezioro Halsztackie. Jeszcze w XIX w. jedyna droga do miejscowości prowadziła przez… jezioro. Dziś, poprzez górskie tunele i serpentyny, biegnie tędy malownicza trasa. Głębokość niepozornego jeziora o długości 8 km i szerokości 2 km dochodzi do 135 m.
Historia Hallstatt, jednej z najstarszych osad ludzkiej cywilizacji, wiąże się z wydobyciem soli i sięga epoki brązu. W okresie rzymskim był to już znany ośrodek handlowy. W stoku góry, na wysokości 800 m n.p.m., znajduje się wejście do najstarszej na świecie (i nadal czynnej) kopalni soli kamiennej. W 1846 r. archeolodzy odkryli w pobliżu ogromne prahistoryczne cmentarzysko. Było to wydarzenie tak ważne, że wczesną epokę żelaza nazwano – od nazwy osady – okresem halsztackim.
Miasteczko wygląda jakby było zawieszone nad wodą. Uliczki Hallstatt zamiast z rynku biegną (z powodu ciasnoty) równolegle do brzegu jeziora, a budynki wznoszą się tarasowo na stokach Alp. Mieszkańcy są miłośnikami zieleni, dlatego miasto przypomina skalny ogród.
Najcenniejszym zabytkiem jest gotycki kościół farny z początku XVI w. pw. Wniebowzięcia Matki Bożej. Niecodzienną i trochę makabryczną atrakcją jest Kaplica św. Michała Archanioła, gdzie gromadzone są szczątki z pobliskiego cmentarza. Z powodu braku miejsca groby likwiduje się co kilkanaście lat, a kości i czaszki (opisane datą śmierci i nazwiskiem właściciela!) składa w tymże karnerze (grzebalnej kaplicy). Na czaszkach kobiecych malowano zwykle koronę z kwiatów, a na męskich – wieniec z liści. Malowane w kwiatki czaszki robią piorunujące wrażenie…
fot. Infrogmation of New Orleans – flickr.com / CC
Ciekawostką jest, że uroda Hallstatt tak urzekła Chińczyków, że w 2012 r. (nie pytając Austriaków o zdanie!), w prowincji Guangdong, zbudowali… kopię malowniczego kurortu. Władze Hallstatt w mistrzowski sposób wykorzystały to wydarzenie w kampanii marketingowej i dziś miasto reklamuje się sloganem: „Sfotografowane miliony razy – raz skopiowane – zawsze bez skutku”.
Będąc w regionie Salzkammergut warto udać się malowniczą trasą do St. Gilgen, miejsca urodzenia matki Mozarta, położonego nad jeziorem Wolfgangsee.
Miejscowość jest promowana jako miasteczko Mozarta, jednak kompozytor prawdopodobnie nigdy go nie odwiedził. Za to na letnie wakacje chętnie przyjeżdżał tu kanclerz Helmuth Kohl.
Dużą atrakcją będzie rejs po malowniczym jeziorze Wolfgangsee, całkowicie otoczonego pasmem Północnych Alp Wapiennych, z górującym szczytem Schafberg (1792 m n.p.m.).
Powierzchnia jeziora wynosi około 13 km2, a największa głębokość to 114 m.
Warto popłynąć do St. Wolfgang, 1000-letniego celu pielgrzymek, a dziś znanego uzdrowiska. Miasteczko było jednym z ulubionych celów wycieczek cesarza Franciszka Józefa.
Niegdyś znajdowała się tu cela pustelnicza Świętego Wolfganga (biskupa Ratyzbony), od którego powstała nazwa miasteczka. Najcenniejszym zabytkiem jest ponad tysiącletni kościół pw. Świętego Wolfganga, ze średniowiecznym ołtarzem.
Miasteczko zyskało sławę w latach 30-tych XX w. dzięki operetce Ralpha Benatzky’ego „Im Weisses Rössl” (Gospoda „Pod Białym Koniem”), której akcja rozgrywa się w tymże hotelu.
Na przystani znajduje się zabawna stacja pogodowa, której wskazania sprowadzają się do obserwacji wiszącego ptaka – kuli. Żartobliwa instrukcja głosi: gdy kula się huśta, to znaczy że jest wietrznie, gdy jest mokra – pada deszcz, a gdy kuli nie widać to znaczy, że jest…mgła :) Nietrudno zgadnąć, że gdy kula jest biała to znak, że… właśnie spadł śnieg ;) Co więcej: gdy kula się zerwała i leży na ziemi, to oznacza, że… trwa trzęsienie ziemi, a gdy kuli nie ma – to znak, że… ktoś ją ukradł ;)
Kilkanaście kilometrów od St. Wolfgang znajduje się Bad Ischl – ulubiona miejscowość wypoczynkowa Franciszka Józefa. Miasteczko zyskało uzdrowiskową sławę za sprawą arcyksiężnej Zofii, matki cesarza, która leczyła się tutaj na bezpłodność. Kuracja okazała się na tyle skuteczna, że wkrótce przyszedł na świat przyszły monarcha. W uzdrowisku bywali także kompozytorzy: Johann Strauss, Franciszek Lehár czy Johannes Brahms.
W 1853 r. rozkwitła tu miłość cesarza i jego przyszłej żony Elżbiety Bawarskiej (Sissi). Jako prezent ślubny młodzi otrzymali od arcyksiężnej Zofii letnią rezydencję, znaną jako Kaiservilla. Tutaj spędzali ciepłe miesiące, z dala od surowego protokołu wiedeńskiego dworu. Cesarz nazywał willę swoim niebem na ziemi, a dla Sissi było to miejsce przypominające jej rodzinną, bawarską rezydencję. Neoklasycystyczny budynek ma kształt litery „E”, na cześć cesarzowej Elżbiety.
Willa cesarska była świadkiem ważnych wydarzeń historycznych. 28 lipca 1914 r. Franciszek Józef podpisał tu, po zamachu w Sarajewie na arcyksięcia Ferdynanda (następcę austriackiego tronu), wypowiedzenie wojny Serbii, które w efekcie zapoczątkowało I wojnę światową. Dokument ten można dziś obejrzeć w gabinecie cesarza.
Kaiservilla, ze względu na swój prywatny charakter, znacznie różni się od innych rezydencji Habsburgów. Osobiste pokoje cesarskiej pary utrzymywane są w oryginalnym stanie – takim, w jakim je pozostawiła blisko 100 lat temu.
Będąc regionie Salzkammergut warto jeszcze udać się w kierunku wschodnim, by zobaczyć malownicze jezioro Toplitzsee, które do dziś skrywa wiele tajemnic. Podczas II wojny światowej niemiecka marynarka utworzyła tu tajną stację doświadczalną i testowała w jeziorze miny głębinowe, nowoczesne torpedy oraz małe okręty podwodne. W 1959 r. z dna jeziora wyłowiono skrzynie z falsyfikatami banknotów, o wartości ponad 100 mln funtów szterlingów, które Niemcy pod koniec II wojny zamierzali puścić w obieg w ramach „Operacji Bernhard”, w celu destabilizacji brytyjskiej gospodarki. Było to największe fałszerstwo finansowe w historii, a falsyfikaty uważane są za tak doskonałe, że odróżnienie ich od oryginalnych banknotów wypuszczanych przez Bank Anglii okazało się niemal niemożliwe (z tego powodu, aż do lat 40-tych XX wieku, emisję każdego banknotu przez Bank Anglii zapisywano w rejestrach bankowych).
fot. Shaun Dunphy – flickr.com / CC
Spekuluje się także o zatopieniu w jeziorze legendarnej Bursztynowej Komnaty. Ekspedycja R. Ballarda w 2000 r. (tego samego, który w 1985 r. odkrył wrak Titanica) nie potwierdziła tej hipotezy, jednak od tego czasu na jeziorze obowiązuje zakaz nurkowania. Czyżby coś było na rzeczy?… :)