W tym morzu nie musisz umieć pływać. Wystarczy, że położysz się na wodzie, możesz nawet poczytać gazetę :) Ogromne stężenie soli sprawia, że ciało zachowuje się jak korek i z łatwością utrzymuje na powierzchni. Jeśli jednak właśnie obtarł cię but, lub zaciąłeś się rano przy goleniu, zastanów się dwa razy zanim wejdziesz do wody! Nawet najmniejsze skaleczenie odczujesz niczym średniowieczne tortury, polegające na posypywaniu otwartej rany solą….
fot. Itamar Grinberg – flikr.com/CC
Morze Martwe (po arabsku: Al-Bahr al-Majit, po hebrajsku: Yam HaMelah – Morze Soli) to w rzeczywistości słone jezioro położone w tektonicznym Rowie Jordanu, na pograniczu Izraela i Jordanii. Ma około 65 km długości i 18 km szerokości, a największa głębokość wynosi 399 m. Nie wypływa z niego żadna rzeka, a zasila go jedynie rzeka Jordan.
źródło: Wikipedia.pl
Jego wiek szacuje się na 12 tyś. lat. Panuje przekonanie, że na dnie morza znajdują się ruiny Sodomy i Gomory, dlatego nazywane jest także Morzem Sodomy. Biblijna żona Lota, zamieniona w słup soli, stoi do dziś na krańcu jeziora pośród licznych solnych kolumn.
fot. Wilson 44691 – Wikimedia Commons/CC
Kilkanaście tysięcy lat temu poziom wody Morza Martwego był tak wysoki, że było ono połączone z Jeziorem Tyberiadzkim. Dziś jest to najniższa depresja świata.
Na skutek intensywnego parowania lustro wody leży 418 m poniżej poziomu morza i co roku obniża się o jeden metr. Równowagę zakłóca także system nawadniania stworzony przez Izrael i Jordanię, zasilany przez rzekę Jordan. W ciągu ostatnich 30 lat powierzchnia morza zmniejszyła się o 30 % i obniżyła o 24 m. Jeśli chcesz zobaczyć ten niezwykły cud natury – warto się pospieszyć! Za 50 lat pozostanie tu tylko suchy krater.
Morze Martwe uważane jest za najbardziej zasolony zbiornik wodny świata. W upalny dzień odparowuje aż siedem mln ton wody, ale jednocześnie sole i inne minerały pozostają, dlatego zasolenie (czyli stężenie chlorków na tysiąc gram wody) wynosi średnio ok. 231 ‰ i jest 6,6 razy więcej niż średnie zasolenie oceanów (35 ‰). Dla porównania popatrzmy na zasolenie innych mórz: Morze Czerwone 41‰, Morze Śródziemne: 33–39‰, a Morze Bałtyckie zaledwie 7 ‰! (a ja w dzieciństwie myślałam, że to Bałtyk jest strasznie słony :)
fot. Chalky Lives – flikr.com/CC
fot. Dvirraz – Wikimedia Commons/CC
Nad taflą wody, na skutek parowania, unosi się lekka mgiełka. Co ciekawe, wokół panuje całkowita cisza – nie ma wiatru, ani fal, które zwykle występują nad zbiornikiem wodnym. W średniowieczu wierzono, że nie przelatują tu ptaki, ponieważ powietrze nad jeziorem jest pełne trujących oparów. Jednak prawdziwym powodem ich nieobecności jest po prostu brak pokarmu. W związku z tak dużym zasoleniem w Morzu Martwym prawie zupełnie nie ma życia, poza odkrytymi niedawno kilkoma formami bakterii. Za to z wody pozyskuje się duże ilości soli kuchennej i potasowej.
Morze Martwe jest także popularnym ośrodkiem uzdrowiskowym. Każdego roku przybywa tu milion turystów spragnionych cudownych właściwości wody i powietrza. Woda zawiera 20 razy więcej bromu, 15 razy więcej magnezu i 10 razy więcej jodu niż woda morska. Powietrze – wyjątkowo suche i bogatsze w tlen oraz mikroelementy – dodatkowo nasycone jest bromkami. Minerały stabilizują układ nerwowy, działają uodparniająco i wywierają dobroczynny wpływ na alergie skórne, płuca i oskrzela. Bogate w minerały czarne błoto oraz gorące źródła siarkowe wykorzystuje się do leczenia chorób skóry i stawów.
Wokół brzegu, zarówno w Izraelu, jak i Jordanii, znajdują się hotele i ośrodki lecznicze oferujące bogaty wybór zabiegów. Jeżeli akurat nie mamy wykupionego drogiego karnetu w pobliskim SPA, możemy samemu zadbać o pielęgnację skóry i natrzeć się błotem udostępnionym w strefie turystycznej. Efekt będzie podobny a dobra zabawa gwarantowana!
Kąpiel w wodzie o konsystencji oleistej cieczy to wspaniały zabieg kosmetyczny, zbawienny dla naszej skóry oraz niezwykłe doświadczenie. Ale nie da się tu pływać, można tylko położyć się na powierzchni. I tu drobna uwaga – w wodzie nie należy wykonywać gwałtownych ruchów! Radosne pluskanie nie jest dobrym pomysłem, bo trzeba bardzo uważać, żeby nie zamoczyć twarzy! Jeśli nieszczęśliwie woda dostanie się do oka – jedynym ratunkiem jest natychmiastowy sprint w kierunku pryszniców znajdujących się na plaży. Dobra rada: poranna depilacja czy golenie nie są wskazane, lepiej zrobić to poprzedniego dnia. Każde najmniejsze zadrapanie odczujemy jak najgorsze katusze…
Warto przekonać się na własnym ciele, że prawo Archimedesa rzeczywiście działa jak trzeba. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą gazety! Można ją poczytać na leżąco w wodzie lub… zrobić sobie z nią zdjęcie, jakie znajdziecie we wszystkich prospektach reklamowych tego regionu. To naprawdę NIE jest fotomontaż :)
Ciekawostką jest, że nad Morzem Martwym można się opalać bez stosowania filtrów słonecznych i ryzyka poparzenia skóry. Parowanie wody, gęstość atmosfery i grubsza warstwa ozonowa zapewniają ochronę przed promieniami UVB.
Znad Morza Martwego warto przywieźć różnego rodzaju kosmetyki wykonane na bazie leczniczego błota i minerałów: kremy, balsamy, maseczki, odżywki do paznokci, sole mineralne do kąpieli czy mydełka. To świetna okazja zaopatrzenia się w drogocenne mazidła i stworzenia we własnej łazience domowego SPA. Polecam jordańską serię kosmetyków Relife Skin, ale w Polsce także znajdziemy szeroki wybór preparatów opartych na minerałach z Morza Martwego.
Super, koniecznie muszę przetestować ten patent..mój mąż będzie szczęśliwy bo nie umie pływać i już mu polecałam te morze:)
W takim razie Morze Martwe będzie idealnym wyborem :)