Wraz z nadejściem nowego roku, jak blogosfera długa i szeroka, zapanowało szaleństwo na podsumowania ostatnich dwunastu miesięcy: sukcesy, porażki, nadzieje, plany na przyszłość… Po krótkim namyśle postanowiłam wpisać się w ten trend i także dokonać krótkiego résumé: jakie miejsca miałam okazję zobaczyć, gdzie nie udało mi się wyjechać, a które marzenia muszą poczekać na lepsze czasy… Gotowi? No to zaczynamy!
Rok 2014 to przede wszystkim początek blogowania. Ale od pierwszego pomysłu, który zaświtał mi w głowie, do jego realizacji minął… prawie rok. Jednak się udało i… zostałam blogerką :))) Ten blog powstał z zamiłowania do zwiedzania świata, które mam w sobie od najmłodszych lat. Mam nadzieję rozwijać tę pasję, a przy okazji opisywać ciekawe miejsca i zdobywać coraz więcej czytelników :)
Co się udało?
Na początku roku miałam okazję wrócić do Barcelony. Tym razem na dłużej, bo poprzednim razem (kilkanaście lat temu) zabawiłam tu zaledwie jeden dzień. Wreszcie mogłam niespiesznie włóczyć się gotyckimi uliczkami starego miasta, podążać szlakiem wielkiego mistrza Gaudiego, szukać mrocznych śladów powieści „Cień Wiatru” i złapać trochę styczniowego słońca na plaży Barcelonety. A wieczorami przy tapas i szklaneczce sangrii cieszyć się niezwykłą atmosferą miasta, które z pewnością ma czarodziejską moc – jak pisał Carlos Ruiz Zafón. (O Barcelonie przeczytasz TUTAJ)
Wiosną dotarłam na czeskie Morawy i zobaczyłam Ołomuniec – jedno z najpiękniejszych miast Czech, z dwoma rynkami: Górnym i Dolnym, słynnymi fontannami i wspaniałą neogotycką Katedrą św. Wacława.
Spacerowałam także po Brnie – stolicy regionu. Zobaczyłam katedrę, wspięłam się na XIII-wieczną twierdzę Špilberk i podziwiałam fasady renesansowych mieszczańskich pałaców.
Odwiedziłam Salzburg – miejsce urodzin Mozarta i jedno z najpiękniejszych miast Austrii, wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. (O Salzburgu przeczytasz TUTAJ)
Zobaczyłam także urokliwe miasteczka regionu Salzkammergut podążając śladami cesarza Franciszka Józefa i jego wyjątkowej urody żony, Sissi. Malownicza trasa była dla mnie miłym zaskoczeniem, bo Austria nigdy nie kojarzyła mi się z romantycznymi zaułkami, może poza Wiedniem. (O regionie Salzkammergut przeczytasz TUTAJ)
Lato spędziłam w Portugalii, którą przejechałam wzdłuż i wszerz. Udało mi się zrealizować trzy marzenia z mojej listy – przejechałam się żółtym tramwajem po Alfamie, najstarszej dzielnicy Lizbony, napiłam się porto w… Porto i zapatrzyłam się w horyzont z Cabo da Roca – zachodniego krańca kontynentalnej Europy, gdzie „ląd się kończy, a morze zaczyna”… Na koniec portugalskiej przygody podążyłam wzdłuż urzekającego portugalskiego wybrzeża, by dotrzeć na zachodni kraniec Algarve, do Przylądka św. Wincentego. (Wpisy z Portugalii znajdziesz TUTAJ).
Pod koniec lata po raz kolejny odwiedziłam stolicę polskich Tatr. Co prawda nie jestem miłośniczką górskiej wspinaczki, ale Zakopane jest miejscem, gdzie każdy może odkryć coś dla siebie. (Przeczytasz o tym TUTAJ)
Podsumowanie: w 2014 r. odwiedziłam cztery kraje: Hiszpanię, Czechy, Austrię i Portugalię. Zobaczyłam kilka wspaniałych metropolii i wiele fascynujących miasteczek, m.in.: Barcelonę, Ołomuniec, Brno, Salzburg, Lizbonę, Porto, Fatimę, Bragę, Coimbrę, Santiago de Compostela, Aveiro, Barcelos, Faro… Dotarłam na zachodni kraniec Europy, słuchałam fado i próbowałam regionalnej kuchni…
To był dobry rok… :)
A co się nie udało?
Z pewnością nie wyjeżdżałam tak często, jak bym tego chciała. Nie dotarłam także na inny kontynent, choć takie miałam plany. Ale to dobry punkt wyjścia do planowania podróży w 2015 roku :)
Plany na 2015
Chciałabym spełnić przynajmniej trzy marzenia z mojej listy, w tym jedno z tych dalszych, poza Europą. (Listę moich podróżniczych marzeń znajdziesz TUTAJ). Zamierzam także dalej rozwijać blog i zdobywać nowych czytelników. Mam nadzieję, że w 2015 r. podróży, wyzwań i przygód, w pozytywnym słowa znaczeniu, mi nie zabraknie :)