Sidi Bou Said – Grecja w orientalnym wydaniu

Śnieżnobiałe domki z błękitnymi drzwiami i okiennicami, labirynt krętych, wąskich uliczek, białe schodki, romantyczne zaułki i  dziedzińce tonące w kwitnącej bugenwilli i pachnące jaśminem… Grecka wyspa? Jednak nie! To Sidi Bou Said – pocztówkowe miasteczko Tunezji. 

2413914028_8ee92c2ecd_o

fot. Leandro Meumann Ciuffo – flikr/ CC

Biało-błękitne Sidi Bou Said nazywane jest perłą wybrzeża tunezyjskiego. Położone na urwistym klifie, na przedmieściach Tunisu, góruje nad niewielką mariną i portem punickim. To ulubione miasteczko artystów i milionerów, którzy chętnie osiedlają się tu na stałe.

4572496462_62bea07d3b_bfot. Neal B. Johnson – flikr/ CC

Nazwa miasteczka (które wcześniej nosiło nazwę Jabal el-Menar) pochodzi od skrótu imienia muzułmańskiego marabuta (duchowego przywódcy w islamie, często uważanego za świętego) Abu Said ibn Khalef ibn Yahia Ettamini el Beji, który osiedlił się tu na przełomie XII i XIII w. Mistyk założył tu sanktuarium, w którym po śmierci w 1231 r. został pochowany. Charakterystyczny czworokątny minaret świątyni góruje dziś nad miastem.

8322023210_a7a23c767c_kfot. grolli77 – flikr/ CC

Inna legenda głosi, że miejscowość zawdzięcza swoją nazwę królowi Francji, Ludwikowi IX Świętemu, który wcale nie padł ofiarą epidemii podczas VII wyprawy krzyżowej w Tunisie i nie został pochowany pod Kartaginą, lecz zakochał się w berberyjskiej księżniczce. Dla swojej wybranki, w tajemnicy, opuścił królewską świtę i przyjął religię islamu, by jako Abu Said rozpocząć nowe życie. Wkrótce uznano go za świętego i nazwano miasto na jego cześć.

2143094161_e9448c48da_ofot. Marco J. – flikr/ CC

Bez względu na to, która wersja jest prawdziwa, faktem jest, że od średniowiecznych czasów Sidi Bou Said było miejscem pielgrzymek do grobu szczególnie czczonego marabuta. W XVIII w. obok mauzoleum świętego powstał meczet. (Niestety w 2013 r. mauzoleum stanęło w płomieniach, podpalone prawdopodobnie przez salafitów – radykalnych sunnitów, którzy nie uznają świętych miejsc kultu).

W XVI w. zapanowali tu hiszpańscy Maurowie, stąd charakterystyczny styl łączący ze sobą arabską architekturę z wpływami hiszpańskiej Andaluzji.

Bardzo ważną postacią w historii Sidi Bou Saied był baron Rodolph von Erlanger, który przybył tu na początku XX w. Zafascynowany malowniczym miejscem postanowił wybudować na klifie imponujący pałac Dar Ennejma Ezzahra (Jaśniejąca Gwiazda), który stał się wizytówką miasta. Dziś znajduje się tu Centrum Muzyki Arabskiej i Śródziemnomorskiej, gdzie znajdziemy bogatą kolekcję wschodnich instrumentów: m.in.: cytry, bębenki kielichowe czy dwustronne skrzypce. Można tu też posłuchać tradycyjnej muzyki ludowej (maluf).

z2fot. wikipedia.org

To właśnie Erlangerowi miasto zawdzięcza okres największego rozwoju oraz obecny wygląd i charakterystyczną, błękitno – białą kolorystykę. W oknach zachwycają misterne wykusze i ręcznie kute, ozdobne żelazne kraty (maszrabijje). 

7789537182_10a5dc0315_kfot. Richard Mortel – flikr/ CC

3861230737_aba287cab8_o

fot. Gabriele Asnaghi – flikr/ CC

8408513681_18aadcfd9e_kfot. El Primer Paso Blog – flikr/ CC

Uwagę przyciągają także bogato zdobione drzwi domostw, na których widnieją, typowe dla islamu, geometryczne i kwiatowe wzory (arabeski). Co ciekawe, na niektórych drzwiach znajdują się aż trzy kołatki: osobna dla mężczyzn, kobiet i umieszczona najniżej – dla dzieci.

drzwi2fot. 1.Leandro Neumann Ciuffo/ 2.Gunter Flaig/ 3.Christopher Rose/ 4.Dennis Jarvis – flikr/ CC

Sława urokliwego miejsca szybko dotarła do Europy i do marabutowego miasteczka zaczęły ściągać tłumy francuskich intelektualistów, pisarzy, malarzy i filozofów. Szczyt popularności Sidi Bou Said nastał w 1914 r. kiedy to trzech ekspresjonistów: Paul Klee, August Macke i Louis Moillet stworzyło serię obrazów przedstawiających sceny z miasteczka.

obraz111.Paul Klee/ 2,3.August Macke

Miejscem spotkań artystów była zbudowana w mauretańskim stylu dekadencka Café des Nattes (Kawiarnia „Na Matach”). Bywali tu także francuscy intelektualiści: Jean Paul Sartre, Andre Gide, Andre Malraux i Simone de Beavoire, by przesiadywać na matach, popijać miętową herbatkę i paląc sziszę (lub opium) prowadzić długie dyskusje o życiu. By poczuć atmosferę tamtych lat, przed kawiarnią ustawiają się dziś tłumy turystów.

5133500560_773f3c1163_bfot. Stefano Losardo – flikr/ CC

Sidi Bou Said najlepiej zwiedzać pieszo, zaglądając do wszystkich zaułków i wspaniałych dziedzińców. Warto zobaczyć pałac-muzeum Dar el-Annabi – tradycyjną arabską rezydencję rodziny Annabi z końca XVIII w. (przebudowaną na letnią w XX w.). Niebieskie dekoracyjne drzwi prowadzą na tonący w roślinności dziedziniec w andaluzyjskim stylu, skąd krętymi schodami można udać się do komnat budynku. To wspaniały przykład warunków życia elit intelektualnych ówczesnej Tunezji. Można tu zwiedzić kilka pomieszczeń, w których zobaczymy wyposażenie pałacu i woskowe figury ubrane w tradycyjne stroje.

8408508425_f471f47eb3_kfot. El Primer Paso Blog – flikr/ CC

1247621133_abb187dace_bfot. cons. maximus – flikr/ CC

zfot. cons. maximus – flikr/ CC

Pobyt w Sidi Bou Said warto zakończyć w położonej na szczycie klifu kawiarni Café Sidi Chabaanne. Stąd rozciąga się malownicza panorama Zatoki Tuniskiej, uważana za jeden z najpiękniejszych widoków w całym kraju. 

4371716176_6af7ca2887_bfot. Astacus – flikr/ CC

Specjalnością lokalu jest pyszna miętowa herbata, serwowana z orzeszkami piniowymi. W samym środku kawiarni znajduje się budynek z białą kopułą i czerwono-zielonymi drzwiczkami – to grobowiec mistyka Sidi Chabaane, który w 1870 r. utworzył w tym miejscu zawiję (bractwo religijne).

8507644309_19c5399131_kfot. Mohammed Usaid Abbasi – flikr/ CC

5944305578_2500baf845_bfot. Gwenael Piaser – flikr/ CC

Sidi Bou Said to także zagęszczenie sklepików z pamiątkami. Można tu kupić wszystko, poczynając od ceramiki, poprzez bębenki z drzewa oliwnego, witrażowe lampki, zestawy szklaneczek do herbaty, kończąc na orientalnej klatce dla ptaków, w kształcie małego mauzoleum (tylko jak ją wsadzić do samolotu? :)

8408509263_86c61e3ba4_kfot. El Primer Paso Blog – flikr/ CC

477411392_d10f0ecc63_bfot. John Morris – flikr/ CC

6711041123_db4a9e6b5a_o

fot. Anne Roberts – flikr/ CC

(Visited 1 042 times, 1 visits today)

6 komentarze do “Sidi Bou Said – Grecja w orientalnym wydaniu

  • 9 stycznia 2016 at 20:54
    Permalink

    Czy do Tunezji podróżowałaś na własną rękę?

    Reply
    • 9 stycznia 2016 at 22:58
      Permalink

      Nie, w Tunezji byłam z biurem podróży. Ale czy z biurem, czy na własną rękę, zawsze staram się zobaczyć jak najwięcej. Pozdrawiam

      Reply
      • 10 stycznia 2016 at 10:28
        Permalink

        Pytam ponieważ akurat Tunezję chciałbym zobaczyć, chyba w przeciwieństwie do Egiptu który już mnie odstrasza opcją spotkania krajan na każdym rogu, ale zastanawiam się czy taki kraj jak Tunezja jest do przejechania na własną rękę.W Gruzji byłam sama ale wielokrotnie czułam się niekomfortowo z ich arabskimi jeszcze manierami, dlatego do Emiratów jadę z mężem.A Tunezja?

        Reply
        • 10 stycznia 2016 at 10:29
          Permalink

          Ach..zapomniałam dodać..mam alergię na biura podróży:)

          Reply
          • 10 stycznia 2016 at 11:22
            Permalink

            Ja jeszcze nie mam :) Dużo zależy od biura, ja mam raczej miłe doświadczenia

        • 10 stycznia 2016 at 11:38
          Permalink

          W Tunezji było tak samo jak w Egipcie – mnóstwo rodaków i te, jak piszesz, arabskie maniery, ale mnie to akurat nie przeszkadzało. Ja w ogóle lubię arabskie klimaty, ale po wydarzeniach z ostatnich lat prędko się tam nie wybiorę (chociaż do Egiptu chciałabym jeszcze wrócić). Za to w Emiratach poczujesz się bardziej jak w Europie – rodowitych Emiratczyków raczej ich nie widać na ulicach. Większość spotkanych osób to imigranci z Bangladeszu, Indii czy Pakistanu albo ekspaci z Europy.

          Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *