Pekin jest miastem kontrastów… Pięciotysięczna historia przeplata się tu z nowoczesnością, a cesarskie pałace i świątynie sąsiadują z drapaczami chmur ze stali i szkła. Stolica Chin jest także areną najważniejszych wydarzeń historycznych kraju: od koronacji kolejnych cesarzy, poprzez proklamowanie Republiki Chińskiej (1911), a potem Chińskiej Republiki Ludowej (1949) po masakrę na Placu Tiananmen (1989) oraz Igrzyska Olimpijskie (2008). Dzisiejszy Pekin to druga co do wielkości (po Szanghaju) chińska metropolia i największy ośrodek kulturalny, naukowy i polityczny Chin. Przybywając do miasta o liczbie ludności większej niż połowa Polski (21 milionów!) poczułam się trochę jak mrówka w gigantycznym mrowisku… By dokładnie poznać Pekin trzeba co najmniej kilku lat… Ja miałam do dyspozycji zaledwie cztery dni, ale myślę, że ten czas został dobrze wykorzystany :) Jak spędzić kilka dni w Pekinie? Oto moje propozycje
1. Wejdź do Zakazanego Miasta i przenieś się w czasie do epoki chińskiego cesarstwa
Zobacz dawną rezydencję cesarzy, którą udostępniono zwiedzającym dopiero na początku XX w. Zachwyć się tradycyjną, bogato zdobioną zabudową i pospaceruj tą samą drogą, którą przed wiekami kroczył sam cesarz…(więcej przeczytasz TUTAJ)
2. Sprawdź jak długi jest Wielki Mur Chiński
Jeden z nowożytnych cudów świata znajduje się kilkadziesiąt kilometrów na północ od Pekinu. Przejdź się po największej budowli obronnej na ziemi, będącej symbolem potęgi Chin, która każdego roku przyciąga kilka milionów turystów … (więcej przeczytasz TUTAJ)
3. Odwiedź pandę w pekińskim zoo
Panda wielka, zwana bambusowym niedźwiedziem, jest narodowym zwierzęciem Chin. To niewątpliwie drapieżnik, choć jego podstawowym pożywieniem są pędy bambusa. Harmonogram dnia tego uroczego zwierzaka nie jest zbyt urozmaicony: misiek poświęca 16 godzin na dobę na zdobywanie ogromnych ilości jedzenia, którego pochłania… 40 kg dziennie (!), podczas gdy sam waży ok. 75-115 kg. Skąd więc taka wystawna dieta? Powodem jest sposób trawienia: panda trawi najwyżej 25 % spożywanego pokarmu (inne zwierzęta roślinożerne – ponad 80 %) – jednym słowem żyje po to, by… jeść ;)
Przez długi czas pandę wielką zaliczano do rodziny szopowatych, jako odległą krewną pandy małej, ale ostatecznie badania genetyczne wykazały jej pokrewieństwo z rodziną niedźwiedzi.
W warunkach naturalnych panda występuje jedynie w Chinach, gdzie zamieszkuje zimne i wilgotne wysokogórskie lasy bambusowe położone w prowincjach Syczuan, Gansu i Shaanxi. Charakterystyczne, biało-czarne umaszczenie pozwala niedźwiedziowi kamuflować się w półcieniu bambusowego poszycia.
Pandy są wielkimi samotnikami, w pary łączą się tylko w okresie godowym, a w niewoli rozmnażają się bardzo niechętnie, dlatego każde narodziny tego zwierzęcia w ogrodzie zoologicznym jest wydarzeniem na skalę światową. By nakłonić pandę do posiadania potomstwa w pekińskim zoo misiom wyświetla się… (i to naprawdę NIE JEST żart) niegrzeczne filmy, tzw. „porno-panda” ;)
Niestety gatunek ten znajduje się już na granicy wymarcia. Nie tylko za sprawą niskiej rozrodczości, ale głównie z powodu kłusownictwa człowieka oraz wycinki lasów pod pola uprawne, co zmniejsza obszar życia pandy. Dla ratowania pandy wielkiej na terenie Chin utworzono 12 rezerwatów, w których przebywa około 60% tych zwierząt.
W Polsce w żadnym ogrodzie zoologicznym nie zobaczymy pandy, dlatego pobyt w Pekinie jest doskonałą okazją do spotkania z tym sympatycznym zwierzakiem. By przyjrzeć się jak panda pałaszuje ze smakiem swoją codzienną porcje bambusa najlepiej wybrać się do zoo wczesną porą, gdyż pandy największą aktywność wykazują o świcie i zmierzchu. Później misiek chowa się, by zapaść poobiednią drzemkę.
W pobliżu wybiegu dla pand znajdują się sklepiki z pamiątkami, w których królują pluszaki-pandy we wszystkich rozmiarach :)
Puchaty, pozbawiony agresji i na pierwszy rzut oka nieco niezdarny niedźwiadek cieszy się ogromną popularnością na całym świecie. Wizerunek pandy wielkiej jest symbolem Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF), organizacji zajmującej się ochroną zagrożonych gatunków. Misiek jest także znakiem firmowym „Panda Express” – amerykańskiej sieci restauracji z chińską żywnością oraz bohaterem animowanych filmów „Kung Fu Panda”. Panda o imieniu Jingjing była również jedną z pięciu maskotek Letnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 r.
4. Stań pośrodku świata w Świątyni Nieba – najważniejszej świątyni Pekinu, gdzie cesarz, podczas corocznych ceremonii, składał ofiary Niebu i modlił się o urodzajne plony. Świątynia, zbudowana zgodnie z taoistycznym postrzeganiem świata, jest doskonałym przykładem architektury konfucjańskiej… (więcej przeczytasz TUTAJ)
5. Biegnij skoro świt poćwiczyć tai chi
Każdego dnia miliony Chińczyków, najczęściej w wieku średnim „plus”, zbierają się w najbliższym parku na poranną gimnastykę. Tradycyjne ćwiczenia pozwalają im utrzymać dobrą kondycję fizyczną i psychiczną. Według taoistycznej filozofii wszystko jest ruchem, a jego jakość ma wpływ na przepływ energii w ciele. Najpopularniejszym systemem jest tai chi (Taijiquan) wywodzące się ze starożytnej sztuki walki wu shu. W XX w. doceniono jego ogromne walory zdrowotne i zaczęto wykorzystywać dla zdrowia i dobrego samopoczucia.
Dziś tai chi kojarzy się przede wszystkim z powolnym, płynnym wykonywaniem zestawu ruchów i pracą nad koordynacją pomiędzy ciałem, a umysłem, a nie z treningiem fizycznym. To, co odróżnia tai chi od innych form aktywności ruchowej to odpowiednie zaangażowanie umysłu (spokój i skupienie). Dla współczesnego człowieka, często prowadzącego siedzący tryb życia, jest to oryginalna forma rekreacji ruchowej.
6. Przejdź się po Tiananmen – największym placu świata
Plac Bramy Niebiańskiego Spokoju jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Pekinu. To centralny punkt miasta, gdzie rozgrywały się najważniejsze wydarzenia polityczne Chin. Z tarasu na szczycie bramy Mao Zedong proklamował utworzenie Chińskiej Republiki Ludowej. Jego portret widniejący pośrodku bramy zdaje się obserwować każdy nasz ruch ;) (więcej przeczytasz TUTAJ)
7. Obejrzyj film na największym ekranie LED-owym świata
The Place to jedno z obowiązkowych miejsc do odwiedzenia w Pekinie. Bo oto w centrum handlowym nowoczesnej dzielnicy Chaoyang znajduje największy ekran LED-owy na świecie.
Panel o długości 250 m i szerokości 30 m zamontowano na wysokich kolumnach, tworząc w ten sposób gigantyczny LED-owy dach o powierzchni 7,5 tys. m2! Twój domowy telewizor to przy nim pudełko zapałek ;) Autorem projektu konstrukcji jest hollywoodzki scenograf Jeremy Rialton, laureat czterech nagród Emmy. Koszt ekranu to – bagatela! – 32 mln USD.
Na ekranie wyświetlane są teledyski, reklamy i filmy, można nawet pograć w gry komputerowe. Co ciekawe, udostępniono także usługę, w której na gigantycznym ekranie wyświetla się tekst wysłany wcześniej sms-em, np. wyznanie miłosne :) Mina ukochanej – bezcenna ;)
Ja miałam okazję zobaczyć filmik z międzygalaktyczną bitwą rodem z „Gwiezdnych Wojen” i było to naprawdę fantastyczne widowisko!
8. Spróbuj kaczki po pekińsku
Chińskie powiedzenie głosi, że wizyta w Pekinie nie będzie kompletna, jeśli nie zobaczysz Wielkiego Muru i nie zjesz kaczki po pekińsku. Wobec tego mój pobyt był całkiem udany :)
Na początek małe zaskoczenie: najsłynniejsza specjalność chińskiej stolicy pochodzi z… Nankinu! Jak to możliwe? Otóż kaczka po pekińsku była obecna w cesarskim menu już w czasach dynastii Yuan (XIII-XIV w.) Kiedy na początku XV w. dwór cesarski przeniósł się do Pekinu, zabrał także ze sobą tradycyjny przepis na kaczkę – stąd jej dzisiejsza nazwa.
Jak przyrządza się słynną potrawę? Przygotowania rozpoczynają się już na etapie karmienia drobiu: kaczkę tuczy się zbożem i pastą sojową. Później, by przygotować mięso do pieczenia, pod skórę tuszki wtłacza się powietrze, żeby oddzielić skórę od tłuszczu – co zapewni wyjątkową chrupkość mięsa. Następnie kaczkę moczy się we wrzątku i pozostawia do wyschnięcia na specjalnych hakach, po czym pokrywa glazurą z syropu maltozowego. Dopiero po upływie 24 godzin kaczka pieczona jest w ceglanym piecu nad ogniem z drewna drzew owocowych (zwykle brzoskwini i gruszy), co nadaje jej wyjątkowego aromatu. Tak przygotowaną, złocisto-brązową i chrupiącą kaczkę pokazuje się w całości gościom, a następnie kucharz ścina mięso na cieniutkie plastry i podaje na stół.
By przygotować kaczkę po pekińsku plastry mięsa moczymy w ciemnym, słodkawym i gęstym sosie Tian Mian Jiang i kładziemy na małym pszennym naleśniku, dodając pokrojony w słupki ogórek i dymkę. Naleśnik zawijamy tworząc tzw. „wrapa”, ale uwaga – robimy to PAŁECZKAMI :) To prawdziwe wyzwanie dla początkujących użytkowników pałeczek ;)
W połowie XX w. kaczka po pekińsku stała się narodowym symbolem Chin i gościła na stołach wielu znamienitych gości z całego świata. Gigantyczna złota kaczka wita gości w najnowszym pekińskim muzeum poświęconym… pieczonej kaczce, otwartym w 2014 r. z okazji 150-tej rocznicy istnienia restauracji Quanjude, która sprzedaje 2 mln pieczonych kaczek rocznie . Na ścianach widnieją zdjęcia światowych przywódców delektujących się kaczką po pekińsku, w tym także prezydenta Nixona (na zdjęciu z premierem Zhou Enlai) podczas przełomowej wizyty w Chinach w 1972 r.
Kaczka po pekińsku serwowana jest w niemal każdej pekińskiej restauracji. Z samej ciekawości warto jej spróbować, choć mnie ta słodkawa kombinacja niespecjalnie zachwyciła…
9. Zobacz „Ptasie Gniazdo” – Stadion Narodowy wybudowany na Igrzyska Olimpijskie 2008
Wiadomość o wyborze Pekinu na organizatora Igrzysk Olimpijskich wywołała euforię w całym kraju. Dzięki olimpiadzie zrealizowano bardzo ambitny plan przebudowy i rozwoju miasta, przy okazji wyburzając niestety część historycznej zabudowy. Decyzja o organizacji igrzysk w Chinach, uważanych za kraj łamiący prawa człowieka, wzbudziła liczne kontrowersje, jednak były też głosy, że olimpiada może wpłynąć na polepszenie sytuacji w kraju.
Igrzyska w Pekinie rozpoczęły się ósmego dnia, ósmego miesiąca, dwa tysiące ósmego roku (08.08.2008), osiem minut po godzinie ósmej wieczorem, gdyż w symbolice chińskiej cyfra osiem jest symbolem szczęścia, obfitości, pieniędzy oraz spokoju.
Jednym z ciekawszych olimpijskich obiektów sportowych jest stadion, którego projekt powstał w szwajcarskiej pracowni architektonicznej Herzog & de Meuron, przy współpracy chińskiego artysty Ai Weiwei. Opleciona stalowymi taśmami konstrukcja przypomina gigantyczne ptasie gniazdo, stąd też wzięła się popularna nazwa obiektu.
Stadion może dziś pomieścić 80 tys. widzów (podczas Olimpiady – 91 tys.) Do budowy zużyto 45 tys. ton stali, a koszt inwestycji to 423 mln USD.
W „Ptasim Gnieździe” odbyły się wszystkie konkurencje lekkoatletyczne oraz ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk. Była to największa i najdroższa ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich w historii – jej koszt wyniósł 100 mln USD. W oszałamiającym, barwnym widowisku, prezentującym wielowiekowy dorobek chińskiej cywilizacji, wzięło udział 15 tys. aktorów.
Pierwszym hymnem narodowym, odegranym podczas igrzysk olimpijskich na tym stadionie przy okazji wręczania złotego medalu, stał się Mazurek Dąbrowskiego – a to za sprawą złotego medalu w pchnięciu kulą zdobytego przez Tomasza Majewskiego.
W sierpniu 2015 r. stadion olimpijski stał się również areną lekkoatletycznych mistrzostw świata.
Tuż obok „Ptasiego Gniazda” powstała tzw. „Kostka Wody”, czyli Pływalnia Olimpijska – kolejny ciekawy architektonicznie obiekt sportowy. Autorem projektu była chińska pracownia China State Construction Engineering Corporation.
fot. Angus – Wikimedia Commons/ CC
10. Odkryj na nowo smak herbaty w chińskiej herbaciarni
Herbatę pija się w Chinach od czterech tysięcy lat. Tradycja herbacianego napoju jest tutaj szczególnie rozwinięta i głęboko zakorzeniona. Właściwie zaparzona, wysokiej jakości herbata, nie ma nic wspólnego z napojem z torebki, który pijemy do śniadania, chociaż jako naród uważamy się niemal za koneserów herbaty… Nic bardziej mylnego! Dla przeciętnej amatorki Liptona w saszetce (takiej jak ja :) wizyta w chińskiej herbaciarni to podróż do nieodkrytych dotąd smaków i aromatów herbaty…
Wynalezienie sztuki parzenie herbaty przypisuje się cesarzowi Shennongowi, który żył 3 tys. lat p.n.e. Legenda głosi, że do kubka gorącej wody władcy wpadło kilka listków dziko rosnącej herbaty. Cesarz, zaciekawiony rezultatem, wypił po chwili napar i zachwycił się jego smakiem. Tak narodził się najpopularniejszy napój na świecie. Początkowo był zarezerwowany wyłącznie dla elity kraju, do Europy dotarł dopiero w XVII w.
Pierwszym zaskoczeniem jest to, że wszystkie gatunki herbaty pochodzą z liści tego samego krzewu kamelii chińskiej (Camellia sinensis). Na różnorodność smaków składa się sposób obróbki oraz długość procesu oksydacji (utleniania) – często błędnie nazywanego fermentacją (to drugie zaskoczenie). Utlenianie to proces zachodzący w liściach – enzymy w nich zawarte reagują z tlenem. Tymczasem do fermentacji potrzebne są mikroorganizmy, które wydzielają własne enzymy, np. bakterie, pleśń, drożdże – jak w chlebie czy piwie. Herbata poddawana jest wyłącznie procesowi utleniania – poza jednym wyjątkiem – ale o tym za chwilę. Wśród głównych rodzajów herbaty wyróżnia się: zieloną, białą, czerwoną, czarną oraz oolong.
Zielona herbata to napój powstały z liści nie poddawanych procesowi utleniania. Zaraz po zbiorach ulega procesowi deenzymacji, który polega na prażeniu herbaty na rozgrzanych metalowych patelniach, co zatrzymuje przemiany biochemiczne. W Pekinie bardzo popularna jest herbata zielona z jaśminem – serwowano ją do każdego posiłku, ale dla mnie była zbyt aromatyzowana.
Herbatę białą przyrządza się z pąków i młodych listków zbieranych wczesną wiosną, a następnie suszonych metodą naturalną na słońcu, przez co oksydacja jest minimalna. Wbrew swojej nazwie napar nie jest biały, lecz bladożółty, o delikatnym, pozbawionym goryczy smaku. Niestety dla laika wygląda i smakuje jak… lura :)
Herbata oolong (ulong), zwana też niebiesko-zieloną to herbata o większym stopniu oksydacji (od 15 % do 70 %). Można ją rozpoznać po barwie zaparzonego liścia: ciemniejsze brzegi przypominają herbatę czarną, a pozostała część liścia – zieloną.
Herbata czerwona (która w Europie nazywana jest czarną) to nasza swojska herbata, w pełni oksydowana (80-90 %). A skąd ta rozbieżność zdań w kolorach? Otóż Chińczycy dzielą herbaty według koloru suszu, a nie naparu.
Herbata ciemna, pu-erh, zwana w Polsce herbatą czerwoną, a w Chinach zaliczana do herbat czarnych, to herbata o gorzkim, ziemistym smaku. To herbata o 100 % stopniu oksydacji, która jest jak wino – im starsza, tym ma głębszy aromat i większą wartość. W sprasowanej formie może leżakować nawet kilkadziesiąt lat. Jest to jedyna herbata poddawana procesowi fermentacji (czyli mają do niej dostęp mikroorganizmy), dlatego zawsze należy wylać pierwszy napar. Herbata ta znana jest ze swoich szerokich walorów zdrowotnych.
Na walory smakowe herbaty ogromny wpływ ma sposób jej parzenia. Chińczycy zwykle nie piją herbaty zaparzanej po raz pierwszy. Trzeba wsypać herbatę do czajniczka, zaparzyć i… wylać napar – to tzw. parzenie wstępne. Kolejne to parzenie właściwe: ponownie zalewamy napar gorącą, ale nie wrzącą wodą i parzymy od kilku sekund do kilku minut, w zależności od rodzaju herbaty. Podgrzewamy filiżankę, poprzez nalanie do niej gorącej wody i wylanie jej po chwili. Wlewamy napar do małej filiżanki i… delektujemy się smakiem i aromatem. Warto wspomnieć, że w Azji do herbaty nie dodaje się niczego oprócz suszonych ziół lub owoców. Zwyczaj słodzenia tego napoju znany jest głównie w Europie.
A jak pekińska herbaciarnia wpłynęła na moje herbaciane wybory? Oto po wielu latach pokochałam zieloną herbatę :) Ale nie herbaciany pył z saszetki, ale suszone, zwinięte liście, które po zaparzeniu zamieniają się w długie, wijące się zwoje. Można je zaparzać kilka razy. Przywiozłam także kilka puszek pysznej owocowej herbaty, z dużymi kawałkami suszonych owoców (podobną herbatę odnalazłam w moim mieście, w sklepie z orientalnymi przyprawami). I nie kupuję już herbaty w jednorazowych saszetkach – to tylko pył po herbacie i zaledwie namiastka wspaniałego herbacianego napoju…
Drugą część wpisu o Pekinie znajdziecie TUTAJ