Czy widzieliście już najnowszy film Ridleya Scotta? Jeśli nie – to gorąco polecam, bo „Marsjanin” jest tego warty! Z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze – to świetnie zrealizowane kosmiczne science – fiction, a po drugie – plenerem filmowej produkcji stała się najpiękniejsza jordańska pustynia Wadi Rum. Szczęśliwie miałam okazję zobaczyć ten wspaniały cud przyrody, kiedy jeszcze w Jordanii było spokojnie i bezpiecznie. A zatem – witajcie na „Marsie” :)
„Marsjanin”, najnowsze dzieło mistrza gatunku (i legendarnego twórcy takich klasyków, jak: „Obcy: Ósmy pasażer Nostromo”, ”Łowca androidów” czy ”Prometeusz”), jest ekranizacją bestsellerowej powieści Andy’ego Weira. To opowieść o nieudanej marsjańskiej ekspedycji, która na skutek potężnej burzy piaskowej zmuszona jest ratować się ucieczką z Czerwonej Planety, pozostawiając tam, uznanego za martwego, jednego z członków załogi. Kiedy ciężko ranny astronauta odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam, bez kontaktu z NASA i z niewielkimi zapasami powietrza i żywności. Misja ratunkowa, do której początkowo nikt się kwapi, potrwa ponad rok, a astronauta rozpoczyna w tym czasie dramatyczną walkę o przetrwanie, wykorzystując całą swoją naukową wiedzę, zdolności techniczne i pomysłowość…
Film jest wspaniałym widowiskiem o harcie ducha, ludzkiej solidarności i hołdem złożonym potędze ludzkiego rozumu. Dodatkowym atutem jest możliwość podziwiania zapierających dech w piersiach „marsjańskich” krajobrazów, czyli jordańskiej pustyni Wadi Rum, która fantastycznie odegrała rolę Czerwonej Planety.
Wadi Rum (Dolina Wadi), znana także jako Księżycowa Dolina, leży ok. 70 km na wschód od Akaby i 120 km na południe od Petry. Warto tu przyjechać w drodze do Petry, bo miejsce jest naprawdę zjawiskowe! Na piaszczystej równinie, zajmującej obszar 720 km2, wyrastają tu góry z czerwonego piaskowca o fantazyjnych formach ukształtowanych na skutek erozji spowodowanej przez deszcze i wiatr.
Nazwa pustyni wywodzi się od regionu tutejszych dolin (z arabskiego: wadi), które przez wiele stuleci były najdogodniejszym szlakiem dla karawan podążających na Półwysep Arabski. Słowo „rum” pochodzi od starosemickiego „iramm” i oznacza „wysoki”, „wzniesienia”, co nawiązuje do gigantycznych skał.
Dno doliny leży 900-1000 m n.p.m., a strome grzbiety piaskowca wznoszą się na wysokość 500-750 m. Najwyższym wzniesieniem regionu (i drugim pod względem wysokości w Jordanii) jest Jabal Rum (1754 m n.p.m.) Skały te wypiętrzyły się 30 mln lat podczas kataklizmu, który spowodował powstanie Wielkich Rowów Afrykańskich. Można tu z wypiekami na twarzy odkrywać dzieje Ziemi, gdyż w Wadi Rum zidentyfikowano warstwy geologiczne z 600 mln lat! Naszym oczom ukazują się czerwone piaskowce z okresu kambryjskiego, jasnoszare z ordowiku czy białe z syluru, a pod powierzchnią ukrywają się prekambryjskie granity liczące sobie 2 mld lat.
Wadi Rum zamieszkuje dziś plemię Howeitat – jedno z największych beduińskich plemion Jordanii, którzy przypisują sobie swoje pochodzenie zarówno od Nabatejczyków, jak i proroka Mahometa. Jednak pierwsi ludzie (prymitywne istoty paleolityczne) pojawili się tu już w okresie prehistorycznym ok. 400 tys. lat temu. Ich dzieje zostały zapisane na skałach w postaci malunków i petroglifów. Znajdziemy tu ryty nabatejskie i minejskie, ale najwięcej jest inskrypcji plemienia Thamud, które zamieszkiwało te rejony od V w. p.n.e. do VII w.n.e.
Wspaniała pustynia zyskała światową sławę za sprawą brytyjskiego orientalisty i oficera, agenta wywiadu, Thomasa Edwarda Lawrence’a (znanego jako Lawrence z Arabii), który działał na tym terenie w czasie antytureckiego powstania arabskiego podczas I wojny światowej. Swoje wspomnienia wojenne opisał w książce „Siedem Filarów Mądrości”, która stała się później inspiracją dla filmu „Lawrence z Arabii” z 1962 r., laureata aż siedmiu Oskarów. A oto wzniesienie Jabal Al-Mazmar przemianowane na Siedem Filarów Mądrości w hołdzie E.T. Lawrence’owi.
Najlepszym sposobem na zwiedzanie Wadi Rum jest jednodniowa wyprawa jeepem (wiele agencji turystycznych oferuje wycieczki na pustynię).
W 1988 r. Wadi Rum została objęta ochroną, a ruch turystyczny jest ściśle kontrolowany. W trosce o środowisko nie wybudowano tu żadnego hotelu, dlatego niezwykłym przeżyciem może być biwak pod rozgwieżdżonym niebem, oferowany przez Beduinów. Będąc tu w gościnie nie zapomnijcie spróbować pysznej miętowej herbaty z szałwią i kardamonem! W 2011 roku obszar chroniony Wadi Rum został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Plenery Wadi Rum nie po raz pierwszy brały udział w kreowaniu filmowej rzeczywistości. Nakręcono tu m.in. sceny do filmów: „Czerwona Planeta” (2000), „Transformers: Zemsta upadłych” (2009), „Prometeusz” (2012), „Ostatnie dni na Marsie” (2013), „Exodus: Bogowie i królowie” (2014).
Witam.
Fajny opis, tylko dziwi mnie stwierdzenie „kiedy jeszcze w Jordanii było spokojnie i bezpiecznie”. Tam cały czas jest spokojnie i bezpiecznie. Nie ma co straszyć ludzi. Jordania to obecnie oaza spokoju na bliskim wschodzie i kierunek wart polecenia wszystkim podróżnikom.
Co do Wadi Rum – to bajka, jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem :-)
Dziękuję za komentarz, Jordania jest rzeczywiście piękna :)
A co do bezpieczeństwa – w porównaniu z innymi krajami Bliskiego Wschodu Jordania może faktycznie wydawać się oazą spokoju, niemniej jednak sytuacja całego regionu jest raczej niestabilna i ja nie zdecydowałabym się dziś na podróż do tej części świata. Ale to nie oznacza, że komuś odradzam – od tego jest MSZ :) Pozdrawiam!