Pekin sprawia wrażenie, jakby był zawieszony pomiędzy cesarską przeszłością, a przyszłością. Panuje tu niezwykła atmosfera, bo mimo nowoczesnego, kosmopolitycznego oblicza, miasto nie zatraciło swojej chińskiej tożsamości. Nie sposób się tu nudzić, wręcz przeciwnie – metropolia trzydzieści razy większa od Warszawy ma tyle do zaoferowania, że nieustannie trzeba dokonywać trudnych wyborów. Jak najlepiej wykorzystać kilka dni w Pekinie? Oto ciąg dalszy moich propozycji (pierwszą część wpisu o Pekinie znajdziecie TUTAJ)
11. Pokłoń się Buddzie Przyszłości w Świątyni Lamy
Świątynia jest jednym z największych i najważniejszych klasztorów buddyzmu tybetańskiego. W Pawilonie Nieskończonego Szczęścia kryje się ogromny, 26-metrowy posąg Buddy Maitrei, wyrzeźbiony z jednego kawałka drzewa sandałowego, który był podarunkiem Dalajlamy dla cesarza Qianlonga… (więcej przeczytasz TUTAJ)
12. Odwiedź Pałac Letni – ulubione miejsce cesarzowej Cixi
Pałac Letni (Yiheyuan, czyli Ogród Pielęgnowania Harmonii) był letnią rezydencją cesarzy Chin. Jego początki sięgają dynastii Jin, kiedy to w 1153 r. cesarz Hailingwang rozkazał wybudować letni pałac na wzgórzu Jinshan. W okresie panowania dynastii Yuan powiększono znajdujące się nieopodal jezioro i połączono je kanałem z Pekinem.
Obecny imponujący kształt kompleksu parkowo-pałacowego pochodzi w 1750 r., kiedy to cesarz Qianlong (z dynastii Qing) przebudował go dla uczczenia 70-tych urodzin swojej matki. Powiększono wówczas jezioro Kunming, a z wykopanej ziemi usypano najważniejszą część pałacu – Wzgórze Długowieczności (60 m. n.p.m.)
Park zbudowany zgodnie z zasadami feng shui (wiatr i woda) jest wspaniałym przykładem chińskiej architektury ogrodowej oraz idealnej harmonii skał, roślin i wody.
Sto lat później rezydencja stała się oczkiem w głowie Cesarzowej Wdowy Cixi z dynastii Qing (która objęła regencję w imieniu małoletniego syna, by potem zamordować go i samodzielnie sprawować władzę przez blisko pół wieku: 1861-1908). Gdy w 1860 r., podczas II wojny opiumowej, pałac został doszczętnie ograbiony i zniszczony przez wojska brytyjskie i francuskie, cesarzowa Cixi z rozmachem odbudowała rezydencję, defraudując w tym celu fundusze przeznaczone na budowę wojennej floty. By dodatkowo ośmieszyć zwolenników modernizacji armii ustawiła na pałacowym jeziorze olśniewającą, 36-metrową Marmurową Łódź, w której zwykła odpoczywać popijając herbatę. Jej krótkowzroczna polityka była katastrofalna w skutkach i doprowadziła do klęski Chin w wojnach z obcymi mocarstwami i utraty niezależności.
Do Pałacu Letniego prowadzi brama wschodnia, która jest dziś głównym wejściem do kompleksu.
Największym i najważniejszym pomieszczeniem Pałacu Letniego jest Pałac Życzliwości i Długowieczności, który służył jako miejsce audiencji. Wewnątrz znajduje się czerwony tron z sandałowego drzewa z dziewięcioma smokami, symbolem cesarskiej władzy. Przed pałacem dumnie prężą się wykonane z brązu smoki i feniksy.
Na szczególną uwagę zasługuje Qilin – legendarny stwór o głowie smoka, ogonie lwa, jelenich rogach, kopytach wołu i tułowiu pokrytym łuskami ryby.
Obok niego, nad brzegiem jeziora, wznosi się Pałac Nefrytowych Fal, gdzie więziony był cesarz Guangxu, siostrzeniec Cesarzowej Wdowy (którego sama osadziła na tronie, gdy miał 4 lata, by w jego imieniu sprawować władzę, i uwięzić go – kiedy chciał się usamodzielnić).
Wzdłuż brzegu jeziora Kunming, u stóp Wzgórza Długowieczności, rozciąga się najdłuższa w całych Chinach kryta galeria o długości 728 m.
W połowie galerii, tuż nad brzegiem jeziora, wznosi się łuk pamiątkowy (pailou) wybudowany w okresie panowania cesarza Qianlonga.
Naprzeciwko, na zboczach Wzgórza Długowieczności, mieszczą się cesarskie pawilony. Pierwszą budowlą jest Pawilon Rozproszonych Obłoków, jedno z ulubionych miejsc cesarzowej Cixi, który strzeże para wykonanych z brązu lwów.
Najważniejszą budowlą Wzgórza Długowieczności jest Pagoda Wonności Buddy, która kryje pięciometrowy pozłacany posąg buddyjskiej bogini współczucia, Guanyin.
Pałac letni, który udostępniono zwiedzającym w 1924 r., jest jednym z ulubionych miejsc wypoczynkowych mieszkańców Pekinu. Można tu spędzić przyjemne popołudnie, odpocząć od skwaru i wielkomiejskiego zgiełku, popływać łódką po jeziorze. W 1998 r. cały kompleks został wpisany na listę dziedzictwa UNESCO.
13. Naucz się sztuki targowania na Jedwabnym Bazarze
Silk Market to najpopularniejsze centrum handlowe w Pekinie. Przypomina chińskie markety w polskich miastach, ale jest od nich kilkakrotnie większy. Na kilkuset stoiskach, rozmieszczonych na kilku piętrach, kupisz dosłownie wszystko, począwszy od ubrań i galanterii, poprzez kosmetyki i biżuterię, po sprzęt elektroniczny i pamiątki.
Przy odrobinie szczęścia, za jedyne 5 dolarów uda Ci się upolować „złotego Rolexa”, który prawdopodobnie przestanie chodzić, zanim jeszcze wrócisz do Polski ;)
Znajdziesz tu także „oryginalne” torebki od Chanel czy Louis Vuitton, okulary „Ray Ban”, czy designerskie „Huntery”… Do wyboru, do koloru, za bardzo dobrą cenę…;)
A może marzysz o najnowszym iPhonie? Nic prostszego, wystarczy udać się do chińskiego marketu… Wygląda PRAWIE jak oryginał, ale jakie podzespoły ma w środku? To pozostanie słodką tajemnicą chińskiego sprzedawcy :)
Poza „markowymi” rzeczami na bazarku kupimy także liczne pamiątki – pałeczki do ryżu, kubki do parzenia ziół, magnesy na lodówkę, bambusowe zakładki do książki, czerwoną książeczkę Mao, chińskie szachy albo zestaw do gry w madżonga…. i wszystko, czego tylko dusza zapragnie ;)
Ceny w chińskim markecie są bardzo zawyżone i mocno umowne, dlatego należy, a nawet trzeba się tu targować, żeby nie wyjść jak przysłowiowy Zabłocki na mydle…
14. Spróbuj jak smakuje szaszłyk z pająka – jeśli masz odwagę :)
Po cenowych negocjacjach w chińskim markecie pora na doznania bardziej ekstremalne :) Będąc w Pekinie nie można przeoczyć Donghuamen Night Market, czyli Nocnego Marketu, mieszczącego się na wschód od Zakazanego Miasta, który późnym popołudniem ożywa wzdłuż północnego krańca ulicy Wangfujing.
Z ciemności, rozświetlonej tylko czerwonymi lampionami, wyłania się mroczna strona chińskiej sztuki kulinarnej… Wśród licznych straganów znajdziemy obfity wybór niepokojących przekąsek, na widok których przeciętny Europejczyk może doznać lekkiego szoku :) Oto coś, co do tej pory wydawało się niejadalne, niespodziewanie staje się składnikiem kolacji… Sami popatrzcie :)
Dla amatorów ekstremalnego jedzenia Nocny Market będzie wymarzonym miejscem, by spróbować… larwy jedwabnika, węża, stonogi, skorpiona, owczego penisa, ślimaka, chrząszcza na patyku czy szaszłyka z pająka… Nie wierzycie? To popatrzcie co dziś mamy w menu :)
Jeśli jednak niespecjalnie przypadły Wam do gustu powyższe specjały, na bazarze znajdziecie także tradycyjne pierożki, smażone tofu, owoce morza: krewetki, ośmiornice, kraby, pyszne owocowe mieszanki czy chińskie zupki. Dla każdego coś dobrego ;)
15. Przejedź się rikszą po hutongach
Hutongi stanowiły kwintesencję Pekinu, gdzie toczyło się codzienne życie mieszkańców. Były to wąskie uliczki, charakterystyczne dla Pekinu, utworzone z siheyuanów, czyli dziedzińców otoczonych parterowymi domkami z nieotynkowanej cegły. Nie było tu sieci wodociągowej ani centralnego ogrzewania, a mieszkańcy korzystali ze wspólnego wychodka na podwórzu. Szerokość alejki nie przekraczała 9 metrów, a często była tak wąska, że mogły się tu poruszać wyłącznie pojazdy jednośladowe.
fot. Azzazello – flickr.com/ CC
Hutongi pojawiły się w XII w., w czasach dynastii Yuan i szybko upowszechniły w całym mieście. W okresie panowania dynastii Ming hutongi przecinały Pekin wzdłuż i wszerz, tworząc sieć małych i wąskich korytarzy. Mieszkanie w dzielnicy bogatych hutongów było nobilitacją, przed wojna lokowano tu zagraniczne placówki dyplomatyczne i handlowe. Za to w biednych hutongach w ruderach z desek i gliny zamieszkiwały wielopokoleniowe rodziny.
fot. pinelife – flickr.com/ CC
Dziś hutongi są bardziej atrakcją turystyczną niż miejscem, gdzie skupia się prawdziwe życie Pekinu. Turystów wozi się tu trzykołowymi rikszami po uliczkach, na których coraz rzadziej można spotkać autentyczne domostwa.
Niestety historyczne hutongi są systematycznie wyburzane i zastępowane nowoczesną architekturą. Proces ten, który zapoczątkował Mao Zedong, nasilił się podczas przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w 2008 r. oraz wystawy Expo w 2010 r. Jeszcze w 1949 r. w Pekinie było ok. 7 tys. hutongów, dziś pozostało ich zaledwie 2 tys. Wiele starych dzielnic burzy się, by wybudować tu „nowe hutongi” z dostępem do wody i kanalizacją, bardzo popularne wśród cudzoziemców. Cena takiego mieszkania jest astronomiczna i wynosi tyle, co średniej wielkości apartament na obrzeżach Pekinu.
16. Idź na lekcję kaligrafii
Chińczycy zawsze przywiązywali ogromna wagę do elegancji i estetyki pisma, a przez ostatnie 4 tys. lat kaligrafia była nieodłączną częścią chińskiej kultury. Chińska kaligrafia, w odróżnieniu od europejskiej, była nie tylko sposobem pięknego pisania, ale miała status samodzielnej sztuki. Razem z chińską poezją i malarstwem tworzyła tzw. „trzy doskonałości”. Do dziś bardzo popularną formą jest wykaligrafowany wiersz na obrazie łączącym się z jego treścią.
Pismo oraz zamiłowanie do kaligrafii przejęto z Chin do Korei, Japonii i Wietnamu, gdzie powstały własne szkoły kaligraficzne. Kaligrafia jest sztuką będącą wyłączną cechą kultur azjatyckich i jest uważana za najbardziej wysublimowaną formę sztuki w chińskiej kulturze.
Historia chińskiego pisma sięga czasów dynastii Shang (XVII-XI w . p.n.e.), ale rozwój kaligrafii jako samodzielnej sztuki rozwinął się w okresie dynastii Han (III w. p.n.e.), po upowszechnieniu się papieru i pędzla jako narzędzi do pisania oraz opracowaniu łatwego w zapisie pisma kursywnego. Swoją kwadratową formę chińskie znaki zawdzięczają wcześniejszemu pisaniu na jedwabiu, bo tylko proste linie nie marszczyły tej tkaniny. Najbardziej typową odmianą pisma chińskiego jest tzw. pismo wzorcowe – zdyscyplinowane, regularne i uporządkowane, utrwalone za czasów dynastii Tang (VII-X w.) Po upadku cesarstwa sztuka kaligrafii była nadal nauczana i praktykowana, a jednym z jej gorących zwolenników był Mao Zedong.
Chińskie znaki to słowa, pojęcia i myśli wyrażone w sposób graficzny. Sekretem kaligrafii jest nieprzerwany i płynny ruch pędzla, podczas którego pisarz przelewa na papier swoje emocje i uczucia. Idealna kaligrafia odzwierciedla yin i yang, gdyż jednocześnie wyraża ciszę i ruch, złożoność i prostotę, żywotność i spokój. Estetyka znaku, jego rozmieszczenie, symetria i treść, czynią z niego prawdziwe dzieło sztuki. Do kaligrafii stosuje się specjalny chłonny papier Xuan oraz pędzel z bambusa i zwierzęcej sierści. Atrament wytwarzany jest z sadzy sosny lub dymu ropy z dodatkiem substancji kleistej.
Namalowanie idealnie harmonijnego znaku wcale nie jest takie proste, o czym przekonałam się na fantastycznej lekcji kaligrafii. Po krótkiej prezentacji instrukcji obsługi pędzla, rozpoczęłam mozolną pracę w odtworzeniu chińskiego znaku „szczęście”. Było przy tym dużo śmiechu, frajdy i zwykłej dziecięcej radości ;) Poniżej znak „szczęście” i jego etymologia:
A oto i moja radosna twórczość :)
17. Odwiedź Dolinę Mingów i przejdź się Drogą Duchów
Dla starożytnych Chińczyków życie pozagrobowe było niemal tak samo ważne, jak byt doczesny, dlatego dużą wagę przywiązywano do kultu zmarłych. Na wiele lat przed śmiercią, podobnie jak egipscy faraonowie, chińscy cesarze wznosili dla siebie ogromne grobowce, w których składano przedmioty przydatne w życiu pozagrobowym.
40 km na północny zachód od Pekinu, w rozległej dolinie (niczym w Dolinie Królów w Tebach) znajduje się nekropolia chińskich cesarzy, gdzie pochowano 13 z 16 cesarzy z dynastii Ming. Zgodnie z zasadą feng shui, wejścia do grobowców znajdują się od strony południowej, a od północy przed złymi duchami chroni je półkolisty łańcuch górski Tianshoushan.
Obecnie turyści mogą zwiedzać jedynie 3 z 13 grobowców, z których największy i najbardziej imponujący jest Changling – grobowiec cesarza Yongle (trzeciego cesarza z dynastii Ming, zwanego architektem Pekinu, zm. w 1424 r.). To on wybrał to miejsce na cesarskie grobowce i jako pierwszy został tu pochowany.
Najważniejszą budowlą kompleksu jest Pawilon Wzniosłych Łask wybudowany na trzystopniowym marmurowym tarasie i wsparty na ogromnych cedrowych kolumnach. Kilkadziesiąt metrów dalej zobaczymy ołtarz ofiarny, wieżę z kamienną stelą oraz kopiec przykrywający grobowiec (zamknięty dla turystów).
Wielką atrakcją Doliny Mingów jest 7-kilometrowa rytualna droga, zwana Drogą Duchów, która rozpoczyna się marmurowym łukiem (pailou) z XVI w. Właściwym wejściem jest jednak Wielka Czerwona Brama, za którą mieści się Pawilon Steli, z umieszczoną wewnątrz tablicą pamiątkową na grzbiecie kamiennego żółwia. Na tablicy wyryta jest inskrypcja pochwalna dla dynastii Ming. Po czterech stronach pawilonu wznoszą się marmurowe kolumny huabiao, zwieńczone rzeźbą mitycznego stwora.
Po obu stronach Drogi Duchów dostępu do grobowców broni 12 par kamiennych zwierząt (prawdziwych i mitycznych) oraz 6 par mandarynów, uczonych i wojowników. Legenda głosi, że gwardia honorowa o północy ożywa, by pełnić wieczną wartę…
Koniec Drogi Duchów wyznacza Brama Smoka i Feliksa.
18. Odwiedź Doktora „Paj-Chi-Wo” i znajdź panaceum na wszystkie swoje bolączki ;)
Medycyna chińska liczy sobie 3 tys. lat. Jej ideę najlepiej odzwierciedla stare powiedzenie: „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Zgodnie teorią Pięciu Elementów, światem (a więc także ludzkim ciałem) rządzi pięć żywiołów: Drzewo, Ogień, Ziemia, Metal i Woda. Kiedy siły te pozostają w harmonii – cała materia działa sprawnie, w przeciwnym razie przepływ energii zostaje zaburzony. Dlatego warunkiem zachowania zdrowia jest utrzymanie równowagi pomiędzy yin i yang, różnymi narządami organizmu oraz między ciałem a środowiskiem.
By osiągnąć taki stan, należy leczyć holistycznie, czyli postrzegać człowieka łącznie ze wszystkimi aspektami jego życia. Takie podejście nie różni się wcale od poglądów Hipokratesa, ojca zachodniej medycyny, który uważał, że należy leczyć człowieka, a nie chorobę. Niestety dziś zachodnia medycyna odeszła od podejścia holistycznego i skupia się na leczeniu skutków, a nie przyczyn choroby…
Tymczasem w medycynie chińskiej najważniejsza jest profilaktyka, właściwa diagnostyka oraz usunięcie przyczyny, a nie tylko skutków choroby. Do dziś kanonem lekarzy jest tzw. „Żółtego Cesarza Księga Medycyny Wewnętrznej” z III w. p.n.e. – pierwszy pisany dokument o chorobach i metodach ich zwalczania, zgodnie z którym: „Yin i yang są drogą do Nieba i Ziemi, wielką zasadą i zarysem wszystkiego, rodzicami przemian, korzeniem i źródłem życia i śmierci, pałacem bogów. Leczenie choroby winno opierać się na korzeniach.” Celem medycyny jest więc przywrócenie harmonijnego przepływu energii i kompleksowe leczenie całego organizmu, a nie tylko eliminacja pojedynczej choroby czy dolegliwości.
Chiński lekarz, zanim podejmie decyzję o sposobie leczenia, stara się dociec przyczyny schorzenia. Podczas szczegółowego wywiadu medyk zadaje pytania dotyczące stylu życia, zwyczajów, diety i usposobienia pacjenta. Bada również puls, ocenia barwę i nawilżenie skóry, ogląda język i oczy. Dopiero po szczegółowych oględzinach i postawieniu diagnozy lekarz decyduje o sposobie leczenia. Dobiera go indywidualnie dla każdego pacjenta, łącząc jednocześnie kilka metod terapii. Najczęściej stosuje się akupunkturę, akupresurę, rozgrzewanie i ziołolecznictwo, a także dietę i ćwiczenia.
Odwiedzając centrum medycyny chińskiej z ciekawości zdecydowałam się na konsultację medyczną (bezpłatną) u lokalnego medyka. Lekarz rzeczywiście zachowywał się, jak na typowego „Doktora Paj-Chi-Wo” przystało: zmierzył mi puls, popatrzył głęboko w oczy i zajrzał do gardła, by dokładnie obejrzeć język… Hmmm… przez chwilę poczułam się nawet trochę nieswojo… Po krótkim wywiadzie postawił wstępną diagnozę (niedobór energii życiowej z powodu zaburzonej pracy wątroby i nerek) i zalecił dwa preparaty za nieco wygórowaną cenę (oczywiście do kupienia na miejscu :) No cóż, jednak nie skorzystałam (może dlatego, że jakoś niespecjalnie uskarżam się na pracę nerek) i już nie będę mogła sprawdzić czy chińska medycyna jest skuteczna…
Z czystym sumieniem mogę za to polecić tani i rewelacyjny masaż stóp, który po kilkunastu kilometrach pieszego zwiedzania był dla moich nóg niczym balsam dla duszy :)
19. Zrób zakupy na Qianmen Street, zwanej Piątą Aleją Pekinu
Ulica Qianmen Dajie (ulica Bramy Przedniej) ma ponad 500-letnią historię i jest symbolem starego Pekinu. Biegnie od południowego krańca Placu Tiananmen do ulicy Zhushikou. Niegdyś była cesarskim traktem, którym dwa razy w roku cesarz z Zakazanego Miasta podążał do Świątyni Nieba, by modlić się o urodzajne plony.
Poprzecinana równoległymi alejkami ulica Qianmen była centrum lokalnego handlu. Już w czasach dynastii Juan (1206-1368) mieszkali tutaj liczni rzemieślnicy, a wokół znajdowały się sklepy, bazary, teatry i herbaciarnie.
Historyczna zabudowa został doszczętnie spalona w 1900 r. podczas tzw. powstania bokserów, kiedy to wojska cudzoziemskie splądrowały cały Pekin. Zapomnianą ulicę odbudowano dopiero przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2008 r. Początkowo planowano odrestaurować ją w stylu z okresu dynastii Ming i Qing, jednak brakowało jakiejkolwiek dokumentacji, by odtworzyć wygląd ulicy z tamtego okresu. Ostatecznie, dzięki historycznym zdjęciom, odtworzono zabudowę z lat 20-tych i 30-tych XX w.
Po renowacji powstał reprezentacyjny deptak, o długości 840 m, pełen sklepów, markowych butików, kawiarni i restauracji. Wzdłuż ulicy kursuje turystyczny tramwaj, który nawiązuje do tramwajów jeżdżących po Pekinie w latach 1924-1966.
Najlepiej przyjść tu po zmroku, kiedy zapalają się latarnie w kształcie ptasich klatek, a ulica zaczyna tętnić życiem.
20. Spróbuj chińskich pierożków
Pierogi znane są w Chinach co najmniej od okresu Trzech Królestw, czyli od III w. W 1968 r. w grobowcu arystokraty z czasów dynastii Tang (VII-X w.) odkryto drewnianą miskę z doskonale zachowanymi pierożkami. To właśnie z Chin, dzięki najazdom mongolskim, pierogi trafiły w XIII w. do wschodniej i środkowej Europy (choć my bylibyśmy skłonni przysiąc, że ich ojczyzną jest Polska).
Tradycyjne chińskie pierożki nazywają się jiaozi i przypominają nieco polskie kołduny. Są gotowane w bambusowych koszyczkach na parze i mogą być nadziewane rozmaitym nadzieniem: mięsem, rybą, warzywami, krewetkami. Podczas obchodów chińskiego Nowego Roku spożywa się pierożki z nadzieniem z jajek i krewetek.
Podczas bankietu pierożkowego miałam okazję spróbować kilkunastu rodzajów chińskich pierożków. Żeby było ciekawiej – to, jakie nadzienie jest w środku, można było wywnioskować z… kształtu pierożka :) Pierożki z mięsem wieprzowym miały kształt świnki, z nadzieniem rybnym – rybki, te z kapustą wyglądały jak główka kapusty, z warzywami – przybrały formę warzywnej sakiewki, a z kaczką wyglądały jak kaczka :) Smakowały wyśmienicie i wyglądały przy tym tak uroczo, że początkowo żal było je zjeść! Dla kucharza chapeau bas!
21. I na koniec najważniejsze: NAUCZ SIĘ JEŚĆ PAŁECZKAMI!
Chińczykom zawdzięczamy cztery największe wynalazki w dziejach ludzkości: papier, druk, proch strzelniczy i kompas. Piątym spektakularnym odkryciem są pałeczki, którymi posługuje się dziś jedna trzecia ludności na świecie!
Zanim przyjechałam do Chin, nigdy wcześniej nie jadłam pałeczkami. Sama myśl o tym, że przez kilkanaście dni będę próbowała (prawdopodobnie z miernym skutkiem) „wydziobać” cokolwiek z talerza, wywoływała u mnie mieszane uczucia… A kiedy wreszcie pierwszy raz chwyciłam pałeczki do ręki, po głowie kołatała mi się jedna myśl: jak u licha nabrać pałeczkami ryż??? Odpowiedź nadeszła wraz z miską gorącego ryżu – okazało się, że chiński ryż jest lekko pozlepiany, choć jednocześnie puszysty i pyszny! Jedzenie go pałeczkami okazało się (PRAWIE) dziecięcą igraszką! To naprawdę nic trudnego, wystarczy tylko opanować właściwą technikę. Po kilku próbach władałam już pałeczkami jak rodowita Chinka ;)
A oto instrukcja obsługi: pałeczki trzymamy na wysokości dwóch trzecich ich długości. W tej pozycji posługujemy się zasadą dźwigni: dolną pałeczkę opieramy na łuku pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i podtrzymujemy palcem serdecznym. Drugą pałeczkę umieszczamy nad pierwszą – równolegle do niej. Rolę prowadzącego pełni palec wskazujący. Ruchoma jest tylko górna pałeczka, którą swobodnie poruszamy za pomocą palca wskazującego i kciuka, dolna pałeczka pozostaje nieruchoma. Prawda, że to bardzo proste? ;)
A skąd w ogóle wzięły się pałeczki? W starożytności podczas jedzenia pieczonych potraw Chińczycy chwytali jedzenie dwiema gałązkami, które stopniowo ewoluowały do kształtu pałeczek i… tak już zostało ;)
A oto pałeczkowy savoir-vivre: Nigdy, PRZENIGDY, nie wbijaj pałeczek w miskę ryżu w obecności Chińczyka!!! To bardzo obraźliwy gest, porównywalny do kadzidełek zapalanych na grobie (jednoznaczny z życzeniem śmierci!). Jako zapowiedź śmierci może być także zrozumiane skrzyżowanie pałeczek lub złamanie pałeczek w domu gospodarza. Nigdy nie nabijaj także jedzenia na pałeczkę i odkładaj je zawsze równolegle, cieńszą częścią na małych podstawkach.
Jedzenie pałeczkami to świetne ćwiczenie dla mózgu – podczas posługiwania się pałeczkami poruszamy ponoć ponad trzydziestoma stawami i ponad pięćdziesięcioma mięśniami, a przecież są one połączone z ośrodkami nerwowymi w mózgu. Dzięki temu tradycja posługiwania się pałeczkami utrzymuje się do dziś, nawet wśród Chińczyków mieszkających zagranicą. A zatem jedzmy jak najczęściej pałeczkami, a zachowamy sprawność umysłu do najpóźniejszych lat! :)
Na pierwszą część wpisu o Pekinie zapraszam TUTAJ
Pozostałe wpisy z Chin znajdziecie TUTAJ