Kiedy pewnego marcowego poranka 1974 r., w małej wiosce położonej 30 km na wschód od Xi’an, trzej rolnicy zaczęli kopać studnię, z pewnością nie przypuszczali, że przyczynią się do jednego z największych wydarzeń archeologicznych XX w. Porównywano je z sensacyjnym odkryciem grobowca Tutenchamona (1922 r.) Bo oto pod pracującymi mężczyznami nagle zapadła się ziemia… Po chwili chłopi spostrzegli, że znajdują się w podziemnych korytarzach wypełnionych posągami naturalnej wielkości żołnierzy… W tak prozaiczny sposób odkryto przez przypadek słynną dziś na cały świat Terakotową Armię…
W dokładnie zamaskowanych komorach odkryto ponad 8 tys. terakotowych żołnierzy. Znalezisko zostało przykryte ogromnymi hangarami, dzięki czemu dziś możemy podziwiać szeregi wojowników dokładnie w tym samym miejscu, w którym ustawiono je 2200 lat temu…
To, co zdumiewa najbardziej, to twarze żołnierzy – każda ma indywidualne cechy i przedstawia różne emocje. Znajdziemy tu wojowników o wyraźnych mongolskich rysach, jak też o wysokich czołach i wydatnych nosach. Wszyscy mają różnorodne, starannie wykonane fryzury, a samych wąsów można doliczyć się aż 24 rodzaje! To pozwala przypuszczać, że do każdej figury pozował jeden żołnierz, pochodzący z różnych stron Chin.
Żołnierze tworzą różne formacje wojskowe. W pierwszym i największym sektorze, o długości 1230 m, w korytarzach o głębokości 3-7 m i szerokości 3 m, oddzielonych specjalnie wybudowanymi ścianami, ustawiono w bojowym szyku główną armię 6 tys. wojowników, wszystkich z twarzami zwróconymi na wschód. Część z nich to piechurzy, łucznicy i kusznicy wyposażeni w oryginalną broń z drewna i brązu, której używano w ówczesnych czasach. Armię uzupełnia kawalkada 35 koni ciągnących wyrzeźbione w drewnie rydwany.
Drugi sektor odkryty w 1976 r. zawiera ok. tysiąca żołnierzy kawalerii i oddziałów pomocniczych, a trzeci mieści stanowisko dowodzenia, z wysokimi rangą oficerami i wojennymi rydwanami (ok. 70 figur).
Z równym artyzmem wykonano posągi koni, które mają otwarte pyski, postawione uszy, rozdęte chrapy, jakby za chwilę miały dalej rwać z kopyta… Do wyrobu tych tysięcy posągów zatrudniono wybitnych artystów i wielu rzemieślników pracujących w glinie.
Pierwotnie wszystkie figury żołnierzy miały barwne kolory, które zachowały się aż do dnia odkrycia w 1974 r. Niestety pod wpływem powietrza barwy zaczęły zanikać i dziś możemy podziwiać tylko jednobarwne figury w kolorze wypalonej gliny. Poniżej zdjęcia kolorowych figur wykonane tuż po odnalezieniu.
W niewielkim muzeum obok wykopalisk można podziwiać dwie wykonane w brązie (w skali 1:2) repliki rydwanów wraz z końmi i woźnicami, odnalezione w 1980 r.
Od 1979 r. figury stopniowo udostępniano zwiedzającym, a w 1994 r. powstało Muzeum Armii Terakotowej.
W 1987 r. Terakotowa Armia, nazywana mianem ósmego cudu świata, została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO. Co więcej, uważa się, że znalezieni wojownicy stanowią tylko część jeszcze większej armii, która wciąż pozostaje ukryta w ziemi…
Podziwiając artystyczny kunszt starożytnych rzemieślników najwyższa pora zadać pytanie: w jakim celu powstała ta niezwykła podziemna armia? Odpowiedź kryje się 1,5 km na zachód od terakotowych żołnierzy…
To niewiarygodne, ale potężna Terakotowa Armia to zaledwie niewielki fragment gigantycznego grobowca-mauzoleum, jaki w III w. p.n.e. wzniósł dla siebie cesarz Qin Shi Huangdi, zwany Pierwszym Cesarzem Chin. Wojownicy mieli strzec dostępu do cesarskiej nekropolii oraz pomóc cesarzowi odzyskać władzę w życiu pozagrobowym. Badacze uważają, że grobowiec może zajmować powierzchnię nawet 56 km2 (!) Aby odsłonić je w całości trzeba byłoby przenieść 12 wiosek i 6 fabryk…
Kim był więc Pierwszy Cesarz Chin? Qin Shi Huangdi został osadzony na tronie w wieku 13 lat (w 246 r. p.n.e.) i tym samym rozpoczął okres panowania dynastii Qin. Chińczycy zawdzięczają mu zjednoczenie podzielonego królestwa i utworzenie chińskiego imperium, które przetrwało do dnia dzisiejszego w niemal niezmienionej formie! Pierwszy Cesarz dał również podstawę pisma używanego do dziś, ujednolicił prawodawstwo, miary i wagi. Usunął z obiegu muszle i monety różnych form, a zastąpił je wyłącznie monetami ze stopu złota oraz okrągłymi miedziakami, z dziurką w środku, które w podobnej formie przetrwały aż do początków wieku XX. Stworzone przez niego struktury społeczne i polityczne przetrwały w prawie niezmienionym stanie przez ponad dwa tysiąclecia. Zbudował także sieć dróg i kanałów oraz ujednolicił rozstaw kół w wozach na terenie całego zjednoczonego królestwa. Z jego inicjatywy rozpoczęto również budowę najsłynniejszej budowli Chin – Wielkiego Muru, który możemy podziwiać do dziś (o Wielkim Murze przeczytasz TUTAJ).
Mimo nieocenionych zasług dla rozwoju Chin, Pierwszy Cesarz uważany jest także za despotę i tyrana oskarżanego o czystki, walkę z religią, niszczenie ksiąg oraz zmuszanie ludzi do wyniszczającej morderczej pracy. Jego dynastia Qin upadła zaledwie cztery lata po jego śmierci.
Rządy cesarza Qin Shi Huangdi dały początek wielu legendom, nakręcono o nim także wiele filmów, z których warto obejrzeć „Hero” Zhanga Yimou (2002). Pierwszy cesarz jest także bohaterem opery wystawianej w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, w której w główną rolę wcielił się Placido Domingo.
Kiedy tylko Qin Shi Huangdi został cesarzem, rozpoczął przedsięwzięcie swojego życia – budowę gigantycznego grobowca. Z jego rozkazu 700 tys. (!) przymusowych robotników pracowało dzień i noc by stworzyć podziemny pałac-mauzoleum. Dla ochrony przed złodziejami grobowiec Syna Niebios został wyposażony w system przemyślnych pułapek i samo zwalniających się kusz. W trosce o zachowanie tajemnicy w murach grobowca pogrzebano żywcem wszystkich projektantów i robotników. Nad mauzoleum usypano 50-metrowy kopiec w kształcie spłaszczonej piramidy, o podstawie 350 m, zajmujący większą powierzchnię niż Wielka Piramida w Gizie.
fot. Bill Tyne – flickr.com/ CC
Według starożytnych źródeł, grobowiec został zaprojektowany jako ogromne podziemne miasto rozłożone na 15 podziemnych kondygnacjach. W najważniejszym miejscu podziemi mieści się ponoć pałac z salą bankietową dla 100 osób. Sklepienie wysadzane złotem i perłami przedstawia nocne niebo. Ogromna nekropolia mieści także miniaturową przestrzenną mapę Chin. Jangcy i inne większe rzeki wykonano ponoć z rtęci, którą specjalne mechanizmy wprawiały w nieustanny ruch. Tyle mówi legenda… Ale co ciekawe, próbne wykopaliska potwierdziły wysoki poziom zawartości rtęci w glebie…
Wydawałoby się, że skoro mauzoleum pierwszego Syna Niebios zostało zlokalizowane, to nic już nie stoi na przeszkodzie, by na własne oczy przekonać się o jego legendarnej zawartości, która mogłaby nawet przyćmić skarby grobowca Tutenchamona… Niestety, nic z tego! Grobowiec od 40 lat spędza sen z oczu archeologów na całym świecie, bo władze chińskie uparcie wyszukują powodów, by nie rozpoczynać wykopalisk. Dlaczego?
Po pierwsze – dzisiejsza technika zabezpieczenia takich znalezisk pozostawia sporo do życzenia – wystarczy przyjrzeć się barwnym niegdyś terakotowym wojownikom, którzy pod wpływem powietrza zaczęli szarzeć i kruszeć … „Lepiej, by świat się spalił z niezaspokojonej ciekawości, niż narazić unikalny grobowiec” – twierdzą Chińczycy, a zachodni archeolodzy przyznają im rację. Niemniej jednak odrzucono propozycję zachodnich uczonych, którzy chcieli zbadać znalezisko za pomocą nowoczesnych, nieinwazyjnych metod…
Po drugie – obawa przed skażeniem środowiska. Czujniki wokół wzgórza rzeczywiście pokazują podwyższony poziom rtęci. Po trzecie – być może w grobowcu znajdują się jakieś niezwykłe tajemnice, które Chińczycy chcieliby zatrzymać wyłącznie dla siebie? Na przykład takie, że cesarz był wysłannikiem jakiejś wyprzedzającej nas w rozwoju cywilizacji? I wreszcie po czwarte – Chińczycy do dziś żywią śmiertelny strach przed zakłócaniem spoczynku dawnego władcy…
Nie łudźmy się więc, że archeolodzy rozkopią wreszcie oszałamiające mauzoleum Pierwszego Cesarza Chin. To zadanie dla przyszłych pokoleń – mówią Chińczycy…
A wracając do terakotowych wojowników – jeśli zapragniecie przywieźć sobie na pamiątkę z glinianego żołnierza naturalnej wielkości, w dodatku z kopią własnej twarzy – nic prostszego! Wystarczy odwiedzić zakład rzemieślniczy, w którym wytwarza się kopie terakotowych żołnierzy i zostawić swoje zdjęcie, a już niebawem wojownik – sobowtór będzie zdobił nasz trawnik, niczym ogrodowy krasnal… :)
A tu niespodzianka – poznajecie te twarze? :)
A to już sklep z terakotowymi figurkami. Jak widać na poniższym zdjęciu szczęśliwiec z kartką na piersi został już sprzedany…