Za kilka chwil przywitamy kolejny rok, więc to dobry moment na podsumowanie ostatnich dwunastu miesięcy. Tym razem będzie z przytupem i fajerwerkami, bo rok 2015 zaczął się u mnie jak u Hitchcocka: od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rosło :) Wiele się działo, krajobrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie, a emocji było naprawdę pod dostatkiem. Zapraszam na doroczne résumé
Kiedy pod koniec ubiegłego roku żałowałam, że nie udało mi się dotrzeć na inny kontynent, jeszcze nie wiedziałam, że ten rok obfitował będzie w tak wiele wrażeń :)
Co się udało?
Na początku roku odwiedziłam magiczną Pragę, którą za każdym razem odkrywam na nowo. Uwielbiam snuć się zaułkami Starego Miasta, spacerować pośród barokowych rzeźb po Moście Karola, albo po prostu siedzieć w kafejce na Rynku i obserwować gwarne, tętniące życiem serce czeskiej stolicy.
Ze szczytu 70-metrowej Wieży Ratusza Staromiejskiego, ozdobionej słynnym zegarem astronomicznym Orloj, podziwiałam zachwycającą panoramę miasta z zupełnie nowej perspektywy.
Pokonałam także 138 krętych schodków Staromiejskiej Wieży Mostowej, by przekonać się, że XIV-wieczny kamienny Most Karola, perła średniowiecznego budownictwa, rzeczywiście jest krzywy :)
Na Hradczanach odnalazłam niezwykły sklep z absyntem – tajemniczym zielonym trunkiem, niezwykle popularnym wśród bohemy.
A wieczorem, przy kuflu zimnego Pilsnera i hermelinie w placku ziemniaczanym (mniam!) cieszyłam się niepowtarzalną atmosferą „złotego miasta”, które każdego potrafi zaczarować swoim urokiem…
Jednak stolica Czech była tylko przystankiem w drodze na Bliski Wschód, do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Celem mojej podróży był Dubaj – synonim bogactwa i luksusu. Tak oto zamieniłam środek ponurej zimy na upalne lato :)
Niesamowite wrażenie zrobił na mnie najwyższy budynek świata Burj Khalifa, palmowa wyspa Palm Jumeirah oraz zniewalający widok drapaczy chmur w Dubai Marina, a od nadmiaru złotej biżuterii na Gold Souk niemal zakręciło mi się w głowie. (Wpisy z Dubaju znajdziesz TUTAJ)
Korzystając z okazji wybrałam się także do Abu Dhabi, by zajrzeć do Emirates Palace – najbardziej luksusowego hotelu świata, zwiedzić oszałamiający Wielki Meczet Szejka Zayeda oraz zobaczyć Yas Marina Circuit – słynny tor Formuły 1. (O tym jak spędziłam jeden dzień w Abu Dhabi przeczytasz TUTAJ)
Wiosną dotarłam do romantycznej Werony, by podążać śladami starożytnych Rzymian, Republiki Weneckiej i magnackiego rodu Scaligerich, a na koniec stanąć pod najsłynniejszym balkonem świata. (O Weronie przeczytasz TUTAJ)
Zwiedziłam także majestatyczną Bazylikę św. Antoniego w Padwie, gdzie znajduje się grób św. Antoniego Padewskiego – portugalskiego teologa i franciszkanina, zwanego patronem rzeczy zagubionych.
Na koniec pobytu w słonecznej Italii po raz kolejny odwiedziłam Wenecję, by zachwycać się pałacową architekturą, wędrować romantycznymi zaułkami, zobaczyć mroczną bizantyjską bazylikę i podziwiać panoramę miasta ze szczytu kampanili. (Wpisy z Wenecji znajdziesz TUTAJ)
Na początku wakacji, po wieloletniej przerwie, zawitałam do Warszawy, by pospacerować po Starówce, odpocząć w Łazienkach i zobaczyć Muzeum Powstania Warszawskiego. (O tym jak spędzić weekend w Warszawie przeczytasz TUTAJ)
Z Warszawy, po kilkunastu godzinach lotu (z przesiadką w Zurichu), dotarłam do wymarzonych Chin. Spędziłam kilka dni w Pekinie, by zachwycić się Zakazanym Miastem i Świątynią Nieba, stanąć na Placu Tiananmen, zobaczyć Wielki Mur i spróbować kaczki po pekińsku. (O tym co zobaczyć w Pekinie przeczytasz TUTAJ)
Kolejnym przystankiem był w Xi’an z imponującą Terakotową Armią, a także legendarny Klasztor Szaolin. Na koniec miałam okazję popływać po romantycznych kanałach Suzhou i Luzhi, do złudzenia przypominających Wenecję, by wreszcie dotrzeć do kosmopolitycznego Szanghaju. (Wszystkie wpisy z Chin znajdziesz TUTAJ)
Przejechałam tysiące kilometrów, które były zaledwie niewielkim fragmentem Państwa Środka…
Z pewnością był to wspaniały wstęp do podróży na południe Chin – chciałabym kiedyś zobaczyć Hongkong i Makau, tarasowe plantacje ryżu i herbaty oraz popłynąć w rejs po rzece Li, wzdłuż malowniczych krasowych wzgórz…
Co na blogu?
W październiku mój blog obchodził pierwsze urodziny i przez ten czas wiele się zmieniło. Może nie zostałam blogerem roku (ha! ha! ha!), ale zdobyłam wiernych czytelników i otrzymałam dowody sympatii (dziękuję!) Miło wiedzieć, że wpisy stają się dla kogoś inspiracją do podróży :) Staram się pisać systematycznie, ale jeśli czasem mi to nie wychodzi – wybaczcie, samo życie… Niemniej jednak prowadzenie bloga sprawia mi frajdę. Dzięki temu mogę wciąż wracać myślami do odwiedzonych miejsc i przywoływać w pamięci towarzyszące im emocje…
A które wpisy cieszyły się największą popularnością? Znajdziesz je TUTAJ
Podsumowanie
To był rok pełen wrażeń! Odwiedziłam cztery kraje: Czechy, Włochy, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Chiny. Spełniłam kilka wielkich marzeń z mojej podróżniczej listy (znajdziesz ją TUTAJ): zobaczyłam Dubaj z najwyższego budynku świata Burj Khalifa, wspinałam się po Wielkim Murze Chińskim i podziwiałam Terakotową Armię.
Po raz pierwszy dotarłam na Półwysep Arabski i na Daleki Wschód. Pływałam w lazurowej wodzie Zatoki Perskiej i opalałam się na plaży z widokiem na słynny hotel w kształcie żagla. Piłam camelccino, nauczyłam się jeść pałeczkami i po raz pierwszy w życiu (i pewnie ostatni) założyłam abaję :) Zobaczyłam misia Pandę, ćwiczyłam tai-chi, jechałam super szybkim pociągiem (z prędkością ponad 300 km/h!) i spacerowałam po Szanghaju – jednym z największych miast świata…
To był rok spełniania podróżniczych marzeń :)
A co się nie udało?
W tym roku wszystko się udało :) Jak zwykle odczuwam niedosyt podróżowania, ale przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia :) Za to tegoroczne wyjazdy dostarczyły mi tylu atrakcji, że każdego roku życzyłabym sobie tak wielu wrażeń i emocji.
Plany na 2016
Przede mną jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia w Europie, ale też coraz bardziej ciągnie mnie daleko w świat… Więc kto wie, co przyniesie 2016 rok? A Wam życzę, aby w nadchodzącym roku spełniły się wszystkie Wasze marzenia, nie tylko te podróżnicze :)
Szczęśliwego Nowego Roku!