Pierwsze spotkanie z Dalekim Wschodem to zwykle szok kulturowy i to bez względu na ilość przeczytanych wcześniej przewodników, wysłuchanych relacji z podróży czy obejrzanych filmów. Bo co innego wiedzieć, a co innego doświadczyć empirycznie :) Uzbrojona w książkową wiedzę uważałam, że niewiele rzeczy mnie zaskoczy, tymczasem szeroko otwierałam oczy ze zdumienia. Podświadomie spodziewałam się znaleźć w smutnym, biednym kraju, którego mieszkańcy, ubrani w dziwaczne kapelusze, pracują w pocie czoła za przysłowiową miskę ryżu. To tylko świadczy o tym, jak często posługujemy się stereotypami, bo biedne Chiny Trzeciego Świata odchodzą już w niepamięć. Państwo Środka to dziś druga gospodarka świata, ze średnim wzrostem PKB na poziomie 7% rocznie, które w ciągu zaledwie 30 lat awansowało do roli globalnego mocarstwa. Współczesne Chiny to wielkie metropolie, szklane drapacze chmur, nowoczesne samochody i pociągi pędzące z prędkością, o której w Polsce możemy tylko pomarzyć. Co jeszcze może Was zdziwić? Oto krótka instrukcja obsługi Chin, czyli co Laowai* wiedzieć powinien :)
www.catsmeow.com
*Laowai (czyt. laołaj) – w języku mandaryńskim nieformalne określenie cudzoziemca pochodzącego z Zachodu, spoza azjatyckiego kręgu kulturowego – zwykle neutralne, choć w zależności od kontekstu może stać się lekko pejoratywne.
1. Zapomnij o samotności!
W Chinach mieszka 30 razy więcej ludności od Polski, ale jednocześnie powierzchnia kraju jest także 30 razy większa. Średnia gęstość zaludnienia jest porównywalna: w Chinach wynosi ok. 142 os/km2 i jest to niewiele więcej niż w Polsce. A przecież różnica w zaludnieniu jest widoczna gołym okiem!
Dlaczego? Bo rozmieszczenie ludności w Państwie Środka jest wyjątkowo nierównomierne: ok. 95 % ludności zamieszkuje 30 % powierzchni Chin, koncentrując się we wschodniej części kraju. Na najbardziej zaludnionym obszarze, np. w delcie rzeki Jangcy, gęstość zaludnienia wynosi od 600 do nawet 2 tys. osób na km2! Największą gęstość zaludnienia ma dzielnica Mong Mong Kok w Hongkongu, gdzie na 1 km2 przypada aż 130 tys. osób (sic!). Zaludnienie wyraźnie maleje ku zachodowi do zaledwie 1 osoby na km2, a północna część wyżyny Tybetańskiej jest niemal bezludna.
Dlatego pierwsze wrażenie po przyjeździe do Chin to właśnie wszechogarniający tłum, a słowo „tłum” nabiera tam zupełnie innego znaczenia (a raczej dosłownego wymiaru :) Chińska metropolia to ogromne morze ludzkich głów! Nic w tym dziwnego, skoro w 50 miastach liczba ludności przekroczyła milion (do 2025 r. będzie ich ponad 200), a największe liczą sobie od 10 mln mieszkańców w Tiencin do 24 mln w Szanghaju. To tak jakby ponad pół Polski mieszkało w jednym mieście, albo gdyby Polska składała się tylko z czterech miast, po 10 mln ludności każde. W supermarkecie, na ulicy, w Zakazanym Mieście, na Chińskim Murze, w metrze czy na każdym innym skrawku kilometra kwadratowego towarzyszył nam będzie tłum Chińczyków. Poniżej plaża w Qingdao :)
źródło: podroze.onet.pl/China Out Getty Out/STR/AFP
Moja rada? Po prostu nie daj się stratować :) A po powrocie z Chin nawet Aleje Jerozolimskie w godzinie szczytu wydadzą Ci się jakby dziwnie wyludnione ;)
2. Zapomnij o ciszy i spokoju!
Przeludnionym chińskim miastom towarzyszy hałas, a kakofonia dochodzących zewsząd dźwięków jest początkowo trudna do zniesienia. Klaksony na ulicach, głośniki obwieszczające na cały regulator promocje w centrach handlowych i chińskie wycieczki z przewodnikiem wyposażonym w obowiązkowy megafon… Zapomnij o kontemplacji w Zakazanym Mieście czy Świątyni Nieba, albo o skupionej medytacji w Klasztorze Szaolin!
W dodatku Chińczycy mówią dużo i głośno, a skala wysokich tonów wywołuje u przeciętnego Europejczyka jakieś dziwne rozdrażnienie. Skąd taka różnorodność dźwięków? Język chiński jest językiem tonalnym, w którym każda sylaba ma przypisany pewien ton, polegający na odpowiedniej modulacji głosu. To właśnie ton decyduje o znaczeniu wyrazu, a ta sama sylaba wymówiona na różne sposoby, ma różne znaczenia. Oficjalny język mandaryński posiada 4 tony oraz ton neutralny, co oznacza to, że jedną sylabę można wymówić na 4 sposoby, a w każdym tonie dana sylaba ma inne znaczenie. Często bardzo sobie odległe… Pewnie dlatego Chińczycy mówią tak głośno…
Żeby jeszcze tego było mało, Chińczycy rozpychają łokciami, poszturchują wszystkich dookoła i wpychają się do kolejki depcząc nam po palcach, publicznie charczą, plują pod nogi, palą mimo zakazów i generalnie robią rzeczy, które dla przybysza z Zachodu są trudne do zaakceptowania. W Chinach kobiet nie przepuszcza się przodem – tu pierwszeństwo ma szybszy, sprytniejszy lub rozpychający się (niepotrzebne skreślić :)
Po pierwszym spacerze po azjatyckiej ulicy poczułam się lekko rozdrażniona – hałasem, tłumem, przepychaniem się i ograniczoną możliwością komunikacji… Ale po kilku dniach można się do tego przyzwyczaić, a po powrocie do Polski docenisz uroki polskich miast albo… będzie Ci czegoś brakowało ;)
3. Zapomnij o znajomości języków obcych!
W Chinach znajomość języków obcych jest całkowicie nieprzydatna, za to bardzo pożądana staje się umiejętność porozumiewania się na migi. Bariera językowa? To raczej gruby językowy chiński mur! Angielski Chińczyków ogranicza się zwykle do „heloł”, dlatego na widok próbującego się dogadać cudzoziemca statystyczny Chińczyk ma przerażenie w oczach i dostaje niemal ataku paniki. Wychodząc z założenia, że i tak nie może nam pomóc Chińczyk stosuje jedną z dwóch skutecznych strategii: ignorowanie cudzoziemca lub… ucieczka ;) Nawet w dobrych hotelach międzynarodowych sieci pojawia się problem z komunikacją, a recepcjonista na wszelki wypadek traktuje Cię jak powietrze ;)
Przekonałam się o tym na własne oczy, kiedy po sympatycznym wieczorze na pekińskiej Bar Street przez dwie godziny próbowaliśmy złapać taksówkę, by wrócić do hotelu (metro już nie jeździło). Mimo, że mieliśmy przy sobie wizytówkę hotelu z adresem napisanym po chińsku, to na widok zbliżającej się grupki cudzoziemców taksówkarze wciskali pedał gazu i… po prostu odjeżdżali :)
Zrobienie najprostszych zakupów urasta do rangi bohaterskiego wyczynu :) Nazwy sklepów? Tylko po chińsku i żeby sprawdzić jaki jest asortyment trzeba przykleić nos do szyby.
Etykiety na produktach – tylko po chińsku, bez żadnej wskazówki, co może kryć się w opakowaniu. Człowiek widzi wypakowane po brzegi sklepowe półki i kompletnie nie ma pojęcia co to jest, tym bardziej, że towar wyłożony jest bez żadnych zasad logiki – słodkie przekąski tuż obok suszonej wołowiny, a zielona herbata przy dziale z alkoholem…
Nie znasz żadnego języka obcego? Jedź do Chin! Tam Ci będzie wszystko jedno :)
4. Staniesz się celebrytą (ale jest jeden warunek)
Jeśli jesteś niebieskooką blondynką/ blondynem – w Chinach staniesz się obiektem pożądanym :) Chińczycy będą wytykać Cię palcami i wyciągać telefony komórkowe by zrobić Ci zdjęcie. Z ukrycia, niby przypadkiem, albo ostentacyjnie, bez żadnego ostrzeżenia, niczym paparazzi polujący na znane osobistości. Matki będę wypychać swoje dzieci, by zrobić im zdjęcie z Tobą (tak jak poniżej), a co odważniejsi będą podchodzić i prosić o wspólną fotkę. Bo zdjęcie z białasem to świetna pamiątka z wakacji :)
Generalnie będziesz wzbudzać powszechne zainteresowanie i nieustannie czuć na sobie wzrok co najmniej kilkudziesięciu par oczu bacznie obserwujących każdy Twój ruch. Będziesz większą atrakcją niż Chiński Mur i Terakotowa Armia razem wzięte! Niestety (a może na szczęście!) ja, brązowooka brunetka, nie dostąpiłam tego zaszczytu ;)
5. W całych Chinach jest ta sama strefa czasowa
Jak zapewne pamiętacie, cała Ziemia podzielona jest na 24 strefy czasowe o szerokości 15° każda, jednak w praktyce czas jest zmodyfikowany tak, by w małych i średnich państwach obowiązywała jedna strefa czasowa. W większości krajów UE obowiązuje ten sam ujednolicony czas (UMT+1), choć np. w samej tylko Polsce różnica czasu słonecznego pomiędzy Białymstokiem a Szczecinem wynosi blisko 40 minut. Większe państwa, jak USA, Kanada, Brazylia czy Rosja znajdują się zwykle w kilku strefach czasowych.
Wyjątkiem są Chiny – największy obszar na Ziemi objęty jedną strefa czasową. To dość śmiała decyzja, zważywszy na to, że kraj rozciąga się na szerokości ponad 5 tys. km, a różnica w czasie słonecznym między wschodnimi i zachodnimi prowincjami wynosi jakieś 4 godziny!
Tereny położone w zachodniej części Chin znajdują się praktycznie cztery strefy czasowe „za Pekinem”, ale zegar wciąż wskazuje tam tę samą godzinę, co w stolicy państwa. Jednolity czas w całych Chinach wprowadziła rewolucja komunistyczna w 1949 r.
Jakie są tego konsekwencje? Na wschodnim wybrzeżu, czyli najbardziej zaludnionym obszarze Chin, dość łatwo jest żyć w zgodzie z obowiązującą strefą czasową – słońce wstaje tu koło 5 latem i ok. 7 zimą, a ciemno robi się pod koniec dnia. Tymczasem w mniej rozwiniętej części kraju, w prowincjach zachodnich, jest zupełnie inaczej. Mieszkańcy prowincji Xinjiang, nie mają co liczyć na to, by pod koniec grudnia zobaczyć słońce przed 10.00 rano. A w Kaszgarze, mieście położonym na zachodnim krańcu Chin, można w lipcu cieszyć się zachodem słońca od 23.00 nawet do północy! A oto jak teoretycznie powinny przebiegać strefy czasowe:
Jedna strefa czasowa prowadzi także do niecodziennej relacji czasowej Chin z sąsiednim Afganistanem. Wystarczy bowiem zrobić jeden krok przez granicę, aby przenieść się w czasie o 3,5 godziny. W przeszłość lub w przyszłość :)
6. Na lotnisku zmierzą Ci temperaturę ciała
Po skanowaniu siatkówki oka w Dubaju myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy, a jednak! Od czasu epidemii SARS w 2003 r. podróżni są zobowiązani do zgłaszania na granicy wysokiej gorączki, kaszlu, czy przeziębienia. Wszystkim przybywającym do Chin elektroniczny skaner mierzy temperaturę ciała. Jeśli więc przekraczacie granicę Chin z grypą możecie narobić sporo zamieszania chińskim służbom sanitarno-epidemiologicznym.
EDIT 2020
W związku z pandemią Covid-19 procedury, które dziwiły mnie w 2015 r. stały się powszechne na całym świecie…
www.miraimages.photoshelter.com
7. Przygotuj się na kontrolę bezpieczeństwa na dworcu i w metrze
Chińskie dworce kolejowe w niczym nie przypinają dworców, które znamy. Wyglądają raczej jak lotniskowe hale odlotów połączone z galerią handlową. Jednak by wejść na teren dworca należy pokazać imienny bilet oraz dokument tożsamości, a po pozytywnej weryfikacji przejść jeszcze przez kontrolę bezpieczeństwa. Podobnie jak na lotnisku przechodzimy przez bramkę do wykrywania metalu, a nasz bagaż jest skanowany (pisałam o tym TUTAJ). Podobne zasady obowiązują w metrze – by wejść na peron musimy poddać się kontroli.
Procedura bezpieczeństwa ma oczywiście swoje dobre strony, jednak to bardzo przygnębiające, że ludzkość weszła w stan permanentnego zagrożenia. Tylko patrzeć, jak podobne zasady zaczną obowiązywać w Londynie, Paryżu, czy Brukseli…
8. Zapomnij o zasadach ruchu drogowego!
Kodeks drogowy w Chinach sprowadza się do jednego punktu: brak jakichkolwiek zasad. Przynajmniej takie odnosi się wrażenie podczas obserwacji chińskiej ulicy. Chociaż nie, obowiązują dwie kardynalne zasady: „kto pierwszy ten lepszy” i „duży ma pierwszeństwo” :)
Znaki drogowe i światła na skrzyżowaniach są traktowane bardzo swobodnie. Chińczycy po prostu wciskają klakson i jadą! Nie zważają na czerwone światło, nie interesują się kto ma pierwszeństwo na drodze, wyprzedzają zarówno z lewej jak i prawej strony, jeżdżą pod prąd i nie przepuszczają pieszych. Nie zapinają pasów bezpieczeństwa, jeżdżą bez świateł i często zmieniają pas ruchu bez wcześniejszego uprzedzenia. Dopiero nie tak dawno wprowadzono przepisy o zakazie prowadzenia pojazdów w stanie nietrzeźwym! Prawy pas jest zwykle wyłączony z ruchu ze względu na kłębiący się na nim tłum rowerów, skuterów i riksz.
Za potrącenie pieszego grożą surowe kary, więc winny kierowca zwykle bierze nogi za pas. Ruch uliczny w Chinach to walka o przetrwanie, a przechodząc przez ulicę trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nawet jeśli jesteśmy na pasach nie liczcie na to, że kierowca zwolni na nasz widok :) A poniżej próba rozładowania korku :)
9. Uważaj na smog!
Po kilku dniach pobytu w Chinach zaczynamy dochodzić do wniosku, że z pogodą jest chyba coś nie w porządku. Bo dlaczego niebo zamiast błękitu mieni się wszystkimi odcieniami szarości, a słońce jest zawsze trochę za mgłą?
Trafiliśmy na złą aurę? Otóż nie – przyczyną jest nieustanny smog, który nad Pekinem potrafi być tak gęsty, że trudno dostrzec szczyty wieżowców, a widoczność spada do kilkuset metrów. Poziom skażenia wielokrotnie przekracza dozwolone normy i bije kolejne rekordy.
Władze stolicy radzą sobie z tym jak potrafią najlepiej – każdego dnia samochody z tablicą rejestracyjną kończącą się na jedną z dwóch cyfr podanych do publicznej wiadomości, pod karą mandatu nie mogą wyjeżdżać na ulicę (nie dotyczy taksówek). Czy ten patent działa? Niestety nie, bo najbogatsi mają po 2 lub 3 samochody, żeby uniezależnić się od tego zakazu, a im więcej samochodów, tym większe korki i jeszcze większy smog…
Kiedy we wrześniu 2015 r. szykowano się do obchodów 70-tej rocznicy kapitulacji Japonii podczas II wojny światowej, władze Pekinu drastycznie zmniejszyły ruch samochodowy, a 5 mln aut mogło przemieszczać się tylko w ściśle określone dni. Wtedy stało się coś, czego nie widziano od dawna: przez kilka dni mieszkańcy metropolii mogli cieszyć się widokiem błękitnego nieba. Niestety niecałą dobę po przywróceniu ruchu poziom smogu nad Pekinem wrócił do normy.
W grudniu 2015 r. władze Pekinu po raz pierwszy w historii ogłosiły czerwony alert – ostrzeżenie najwyższego stopnia w czterostopniowej skali dotyczące zanieczyszczenia powietrza. Zamknięto szkoły i przedszkola, niektóre fabryki wstrzymały produkcję, zmniejszono o połowę ruch samochodowy, a mieszkańcy zakładali maski wychodząc na ulicę.
Szacuje się, że powodu zanieczyszczonego powietrza w Chinach każdego dnia umiera około czterech tysięcy ludzi. To dlatego przed wyjściem z domu nie sprawdza się prognozy pogody, ale poziom zanieczyszczenia powietrza.
10. Zobacz jak wygląda sieć nowoczesnych autostrad!
Jeszcze w 1989 r., w kraju o powierzchni ponad 30 razy większej niż Polska, istniało zaledwie 147 km (!) autostrad (czyli trochę mniej niż A4 z Wrocławia do Gliwic). Kryzys bankowy w Azji pod koniec lat 90-tych sprawił, że rząd postanowił zainwestować w sieć dróg ekspresowych, co miało przyspieszyć rozwój gospodarczy. 10 lat później Chińczycy mieli już drugi największy (po USA) system autostrad na świecie – ponad 60 tys. km.
Prześcignęli nie tylko Kanadę, Niemcy, Francję, czy Hiszpanię, ale nawet własne założenia. Plan wybudowania 35 tys. km do 2020 r. zrealizowano 15 lat przed terminem! Do 2020 r. planowana jest sieć autostrad o łącznej długości 85 tys. km! Dla porównania: w Polsce mamy dziś zaledwie 1553,2 km autostrad…
11. Przygotuj się na blokadę Facebooka i Googla!
Chiński internet jest zupełnie inny od tego, który znamy. Działa trochę jak intranet, blokując niepożądane treści, ale dla swoich 650 mln użytkowników tworzy jednocześnie przestrzeń, w której dyskutują na forach, czatują, robią zakupy i zwyczajnie dobrze się bawią. Wiele zagranicznych stron nie otwiera się wcale albo ładuje się tak długo, że ich otwieranie mija się z celem.
Kiedy w 2011 r. Bill Clinton stwierdził, że „cenzura internetu przypomina próbę przybicia żelka do ściany” nie wiedział jeszcze jak bardzo się pomylił. Chińska cenzura okazała się wielkim sukcesem – chiński internet łączy się ze światowym tylko w trzech miejscach, gdzie państwo ma swoje bramki wyposażone w „podsłuchy” i „lusterka”, dzięki czemu jest w stanie zaglądać do danych przesyłanych między Chinami a światem i blokować niechciane strony. Dlatego chiński model internetu tak bardzo fascynuje Rosję czy Iran i być może stanie się kolejnym hitem eksportowym Państwa Środka.
W Chinach nie uświadczysz Facebooka, Twittera, YouTube’a, Gmaila czy Instagramu, ale lukę na rynku wypełniły chińskie klony. Chiński Facebook to bijący rekordy popularności RenRen – kopia portalu Marka Zuckerberga.
www.attractchina.com
Odpowiednikiem Twitter’a jest Weibo z 65 milionami aktywnych użytkowników miesięcznie.
www.buzzfeed.com
YouTube zastępuje YouKu będący drugą największą stroną tego typu na świecie. Googla kopiuje chiński Baidu albo ocenzurowany Bing Microsoftu, a na urządzeniach mobilnych wielką popularnością cieszy się aplikacja WeChat (odpowiednik WhatsApp), która jest komunikatorem z rozbudowanymi opcjami dzielenia się swoimi zdjęciami i statusami. Chińczycy mają też swoje Allegro, czyli AliExpress, coraz bardziej popularny w Polsce, często z opcją darmowej dostawy.
www.buzzfeed.com
W Chinach funkcjonuje firewall zwany Wielką Ścianą Ognia, która separuje Chiny od globalnej sieci. Nie znajdziemy tam wyników wyszukiwania haseł typu masakra na Tiananmen, Tybet czy Dalajlama. Najpopularniejszym obejściem chińskich zabezpieczeń było do tej pory ściągnięcie jakiegoś programu VPN, czyli wirtualnej sieci prywatnej, przez którą płynie ruch omijając blokady. Niestety od pewnego czasu VPN też jest blokowane. Na szczęście działał Skype, dzięki czemu mogłam być w stałym kontakcie z rodziną, nie tracąc przy tym fortuny :)
12. Sprawdź czy Twoja mapa jest legalna!
Na świecie istnieje kilka państw nieuznawanych na arenie międzynarodowej, których nie uważa się za niepodległe, choć w rzeczywistości takimi są – funkcjonują, mają swoje terytoria, ludność i rządy sprawujące nad nimi suwerenną kontrolę. Jednym z nich jest Tajwan (Republika Chińska) – wyspa na Oceanie Spokojnym, oddzielona od Chin kontynentalnych Cieśniną Tajwańską.
Republika Chińska stała się Tajwanem w 1949 r. po przegranej wojnie domowej z komunistami w 1949 r. Zwolennicy urzędującego wówczas prezydenta Czang Kaj-szeka ewakuowali się na Tajwan wraz z 2 mln uchodźców, skąd kontynuowali rządy w opozycji do nowych komunistycznych władz (choć w rzeczywistości mieli tylko władzę nad Tajwanem). W latach 50. XX wieku między Republiką Chińską na Tajwanie a ChRL trwała otwarta wojna. Władze Tajwanu były uznawane przez większość państw zachodnich jako legalny rząd Chin i do 1971 r. reprezentowały je w ONZ. W 1979 r. większość państw (wśród nich USA) cofnęło uznanie dyplomatyczne Republiki Chińskiej. Po II wojnie światowej Tajwan stał się jednym z najszybciej rozwijających się regionów świata i jako potęga gospodarcza wszedł w skład tzw. 4 azjatyckich tygrysów. W 2002 r. został przyjęty do WTO, jako „Oddzielny Obszar Celny”.
Zarówno Pekin jak i Tajpej utrzymują, że reprezentują jedno państwo chińskie. Taka koncepcja – pozwalająca na zachowanie odmiennej interpretacji przez Chiny i Tajwan, ale wykluczająca uznawanie jednocześnie obu państw chińskich – została zawarta w tzw. konsensusie 1992 r.
Chiny, podobnie jak większość społeczności międzynarodowej (w tym Polska), nie uznają niepodległości Tajwanu (w Europie uznaje ją jedynie Watykan). Z tą jednak różnicą, że na chińskiej mapie Tajwan jest zaznaczony jako chińska prowincja. Jeśli więc na Twojej mapie Tajwan jest niezależnym terytorium – w świetle chińskiego prawa mapa jest nielegalna.
Czytaj dalej TUTAJ
Brzmi jakbyś zawitała do Korei Płn. Jesteś pewna, że właśnie tam nie trafiłaś? Tak czy siak, piekło na Ziemii.
Serio? Moim zdaniem Chiny to kraj zdecydowanie przyjazny turystom :) Pozdrawiam