Początek lata spędziłam w Londynie, by znów poczuć atmosferę brytyjskiej stolicy i zobaczyć to, na co nie starczyło mi czasu kilka lat temu. Mój plan „must do” obejmował zmianę warty przy Pałacu Buckingham, przejażdżkę London Eye, siedzibę MI6 (czyli Jamesa Bonda) i wizytę w Muzeum Historii Naturalnej, z symulatorem trzęsienia ziemi, galerią dinozaurów i gigantycznym plastrem z pnia sekwoi o szerokości 6 m! Zapraszam na fotorelację!
6:20 – Katowice Airport
Przyjeżdżam wcześniej, by jeszcze przed wylotem spokojnie napić się kawy i przy okazji obejrzeć nowy Terminal C. Aż miło popatrzeć, jak lotnisko w Katowicach się rozbudowuje! Kiedy pierwszy raz leciałam samolotem było tu zaledwie kilka stanowisk do odprawy bagażowej – dziś jest ich 35! Gdyby jeszcze znalazł się jakiś regularny (i przede wszystkim tani!) przewoźnik z Częstochowy… (marzenie!). Póki co, trwa budowa autostrady – dobre i tyle!
Do boardingu ustawia się tłum pasażerów. Dobrze, że w ubiegłym roku Wizz Air wprowadził numerację miejsc – można spokojnie iść do samolotu bez obawy, że ktoś nas po drodze stratuje :) Lot przebiega spokojnie, za dwie i pół godziny będę już w brytyjskiej stolicy! London, welcome again!
7:50 – Lotnisko Luton
Niemal w tym samym czasie wylądowało kilka samolotów, więc do kontroli dokumentów wije się długa kolejka. Kiedy wreszcie po godzinie wychodzę z lotniska z przerażeniem stwierdzam, że na autobus EasyBus, który ma mnie zawieźć do centrum Londynu, czeka wcale nie mniejszy tłum! Nikt nie zwraca już uwagi na zarezerwowaną godzinę odjazdu na bilecie. Na szczęście regularnie podjeżdżają kolejne autobusy, więc jeszcze jest szansa, że zdążę na zmianę warty przed Pałacem Królewskim! Pogoda jest prawie idealna – słońce, kilka chmurek i niebieskie niebo. Przynajmniej na razie…
10.30 – Golders Green
Wysiadam na Golders Green, pierwszym przystanku linii Luton – Victoria Station, gdzie mieści się moja baza noclegowa – przytulny hotelik urządzony w typowym brytyjskim stylu (rezerwacja przez www.booking.com, jak zwykle bez zastrzeżeń). Hotel znajduje się zaledwie 5 minut drogi od stacji metra (to wielka oszczędność czasu, zwłaszcza w Londynie!). Dopełniam szybko formalności, zostawiam bagaże i już pędzę do metra, kierując się w stronę Pałacu Buckingham.
Bilet na komunikację miejską (Visitors Oyster Card) kupiłam jeszcze w Polsce, dzięki czemu od razu wskakuję do metra, nie tracąc już czasu na stanie w sporej kolejce do kasy czy automatu. Karta Oyster to najtańsze rozwiązanie na podróżowanie komunikacją miejską po Londynie, ale pamiętajcie, żeby przyłożyć kartę do czytnika przy wejściu i przy wyjściu z metra, nawet gdy bramki będą otwarte! (ważna uwaga – w autobusach przykładamy kartę do czytnika tylko raz, przy wsiadaniu!). W przeciwnym razie system, zamiast rabatu, naliczy najwyższą możliwą opłatę na danej trasie!
11.30 – zmiana warty przy Pałacu Buckingham
Dojeżdżam do stacji Victoria i… podążam za tłumem, który także zmierza w kierunku Pałacu Buckingham – największego na świecie pałacu królewskiego, który wciąż pełni swoją pierwotną funkcję. Pałac powstał w 1703 r. jako wiejska rezydencja księcia Buckingham (stąd nazwa budowli). Oficjalną siedzibą brytyjskich monarchów stał się w 1837 r., od kiedy zamieszkała tu królowa Wiktoria.
W pałacu odbywają się uroczystości państwowe oraz oficjalne spotkania głów państw. Tutaj także Londyńczycy składali kwiaty po śmierci księżnej Diany w 1997 r. Powiewający na maszcie sztandar królewski to znak, że królowa akurat rezyduje w pałacu.
Punktualnie o 11.30 rozpoczyna się zmiana warty i… zaczyna padać deszcz… No tak, to przecież Londyn! Przypominam sobie, że występują tu trzy stany pogodowe: „pada”, „będzie padało” albo „właśnie przestało padać” ;)
Szukam wolnego miejsca do podziwiania maszerującej Gwardii Królewskiej w galowych czerwonych mundurach i 45-centymetrowych niedźwiedzich czapach, które wzbudzają wiele kontrowersji. Tłum gęstnieje, ale udaje mi się zdobyć całkiem niezłą „miejscówkę” :)
Ceremonia zmiany warty odbywa się codziennie od kwietnia do lipca, a w pozostałych miesiącach co drugi dzień. W przypadku złej pogody uroczystość może zostać w ostatniej chwili odwołana – można to sprawdzić na stronie: www.householddivision.org.uk/changing-the-guard-calendar (znajdziecie tam także mapkę z zaznaczoną trasą, którą pokonują gwardziści).
Zmiana warty, która trwała ok. 40 min, dobiega końca. Spoglądam jeszcze na Queen Victoria Memorial – pomnik z 1913 r. poświęcony królowej Wiktorii i powoli zmierzam w stronę Trafalgar Square.
12:00 – Trafalgar Square
Spod Pałacu Buckingham podążam reprezentacyjną aleją The Mall, która w niedziele jest zamykana dla ruchu kołowego i staje się szeroką promenadą.
Po prawej stronie mijam St. James’s Park – najstarszy z królewskich parków w Londynie (znany z wszędobylskich wiewiórek), założony już w XVI w. przez Henryka VIII (dzisiejszy wygląd, z jeziorem i wyspą, zawdzięcza Jerzemu IV). Deszcz sprawia, że rezygnuję z szukania wiewiórek i przez Łuk Admiralicji z początku XX w. wkraczam na plac Trafalgar Square, gdzie bije serce Londynu.
Położony w miejscu dawnych stajni królewskich Trafalgar Square to dziś tradycyjne miejsce spotkań, demonstracji, swobody wyrażania opinii i zgromadzeń – zarówno politycznych, jak i sylwestrowych. Stąd też mierzy się wszystkie odległości od Londynu.
Nazwą placu uczczono zwycięstwo admirała Horatio Nelsona nad flotą Napoleona w bitwie pod Trafalgarem w 1805 r. Sam admirał spogląda na nas z 46-metrowej korynckiej kolumny ustawionej w 1843 r.
Cztery posągi lwów dodane w 1867 r. powstały z metalu przetopionego z armat francuskiej armii.
Plac zdobią także pomniki króla Jerzego IV, dwóch brytyjskich generałów oraz fontanny sir Edwina Lutyensa. Na czwartym cokole miał również stanąć pomnik konny, ale zabrakło na niego funduszy – dziś służy do wystawiania dzieł sztuki współczesnej – na przykład takiej :)
Północną część placu zajmuje Galeria Narodowa, główna narodowa kolekcja sztuki do XX w. Można tu zobaczyć bogaty zbiór brytyjskich impresjonistów oraz kilkanaście dzieł Van Gogha, w tym słynne „Słoneczniki” (wstęp bezpłatny).
Galerię odwiedziłam podczas mojego pierwszego pobytu w Londynie, dlatego dziś tylko wspinam się na szczyt schodów, skąd roztacza się świetny widok.
13:00 – Horse Guards i Downing Street
Z Trafalgar Square ulicą Whitehall zmierzam w stronę Parlamentu. Po drodze mijam budynek wartowni Horse Guards – kawalerii przybocznej, która pełni funkcję ochrony królowej podczas oficjalnych uroczystości.
Nieco dalej znajduje się najbardziej znany adres w Londynie: 10 Downing Street, gdzie w georgiańskiej kamienicy mieści się oficjalna siedziba premiera. W budynku przyjmowani są oficjalni goście, a co czwartek odbywają się posiedzenia rządu. Przed słynnymi czarnymi drzwiami, z charakterystycznie pochyloną cyfrą zero, brytyjski premier wydaje oświadczenia dla mediów. Niestety nie zobaczymy ich z bliska, gdyż ze względów bezpieczeństwa ulicę oddziela żelazna brama i uzbrojona po zęby ochrona.
Na przeciwko, na środku ulicy, znajduje się pomnik wzniesiony ku czci kobiet, które wzięły udział w II wojnie światowej.
14:00 – Parliament Square
Plac położony w centralnym Londynie jest otwartym zielonym terenem, na którym znajdują się posągi mężów stanu, w tym Winstona Churchilla, Nelsona Mandeli czy Abrahama Lincolna. Wschodnia część placu, naprzeciw głównego wejścia do Pałacu Westminsterskiego, jest najpopularniejszym miejscem protestów przeciwko działaniom czy zaniechaniom rządu.
Tu znajduje się też najbardziej oblegana w całym Londynie czerwona budka telefoniczna – bynajmniej nie z powodu potrzeby wykonania połączenia, ale… fotki z widokiem na Big Bena :)
Zwykle ustawia się tu spora kolejka, z młodą parą włącznie :)
15:00 – Big Ben
Wreszcie staję pod ikoną brytyjskiej stolicy i najsłynniejszą wieżą zegarową świata. W 96-metrowej wieży mieści się pięć dzwonów, które co kwadrans wybijają słynne westminsterskie kuranty. Największy z nich, Big Ben, wybija godziny i jest trzecim najcięższym dzwonem w całej Anglii. Nazwa początkowo odnosiła się do samego dzwonu, dziś określa także zegar oraz samą wieżę. Na każdej z czterech tarcz, o średnicy 7 m, widnieje napis: „Domine salvam fac reginam nostram Victoriam primam” („Panie zachowaj naszą królową Wiktorię I”).
Wkraczam na Westminster Bridge, gdzie wychodzą najlepsze ujęcia z Big Benem w tle :) Most zbudowany ze stalowej konstrukcji jest najstarszym mostem w Londynie (1750 r.) i jednocześnie jedynym mostem na Tamizie z siedmioma łukami. Kolor zielony nawiązuje do koloru siedzeń w Izbie Gmin w Parlamencie, który niemal styka się z samym mostem.
16:00 – Pałac Westminsterski
Spacer południowym brzegiem Tamizy w okolicy Mostu Westminsterskiego to najlepsze miejsce do podziwiania strzelistego gmachu parlamentu (nie licząc oczywiście widoku z London Eye). Najstarsza część pałacu, Westminster Hall, powstała w 1097 r. Dzisiejszy wygląd pochodzi z XIX w., kiedy to gmach odbudowano po pożarze w 1834 r. Pałac jest ściśle związany z obiema izbami parlamentu, co obrazuje używanie słowa „Westminster” jako synonimu Parlamentu.
Najwyższą wieżą pałacu jest Victoria Tower (98,5 m). Powiewająca na jej szczycie królewska flaga oznacza, że wewnątrz przebywa królowa. Flaga brytyjska to znak, że właśnie trwają obrady parlamentu.
Przechodzę na drugą stronę i zmierzam w kierunku London Eye, mijając po drodze London Aquarium mieszczące się w London County Hall, zabytkowym budynku w stylu edwardiańskiego baroku, dawnej siedzibie władz Londynu.
17:00 – London Eye
Pora na kolejną atrakcję dnia – przejażdżkę gigantycznym diabelskim młynem o wysokości 135 m, z którego rozciąga się panoramiczny widok miasta w promieniu 48 km (jeśli pogoda na to pozwoli, bo w Londynie nie jest to wcale takie oczywiste :)
Patrząc z zewnątrz można odnieść wrażenie, że koło stoi w miejscu, ale tak naprawdę porusza się z prędkością 0,9 km/h, a pełny obrót trwa ok. 30 minut. Każda z 32 klimatyzowanych kapsuł mieści do 25 osób, więc jednocześnie nad ziemią może znajdować się nawet 800 osób! Niewielka prędkość sprawia, że pasażerowie wsiadają i wysiadają „w biegu”, bez zatrzymywania się koła.
Bilet najlepiej kupić wcześniej przez internet (www.londoneye.com) – wtedy ominiemy kolejki do kas. Ja polecam opcję Fast Track – jest kilka funtów droższa, ale za to oszczędza mnóstwo czasu, zwłaszcza w weekendy! (wchodzimy osobnym wejściem, nie czekając już w kolejce do kabiny). W cenę biletu wliczony jest 15-minutowy film 4D (Londyn z lotu ptaka). Można go obejrzeć po przejażdżce, w budynku obok kas biletowych.
Moja przygoda z London Eye kończy się w strugach deszczu… Tak, tak, w Londynie pogoda zmienia się szybciej niż w górach, więc na zmianę wyciągam i chowam okulary p/słoneczne, albo parasol :)
Ostatnie spojrzenie na London Eye i wracam do metra (st. Waterloo Station) podążając w kierunku majestatycznej Tower of London. Oczywiście po deszczu nie ma już śladu…
18.00 – Południowy brzeg Tamizy
Wysiadam na st. London Bridge i kieruję się w stronę nabrzeża. W XIX w. przybijały tu statki z herbatą z Indii i Chin. W miejscu ówczesnego doku, który zasypano i przykryto szklanym dachem, mieści się dziś pasaż handlowy Hay’s Galleria. Nieco dalej podziwiam zakotwiczony na Tamizie krążownik Royal Navy z czasów II wojny światowej: HMS Belfast (dziś to okręt-muzeum).
Na drugim brzegu Tamizy roztacza się panorama City of London z nowoczesnymi drapaczami chmur o różnych przedziwnych kształtach. Najbardziej znany to Swiss Re, zwany „Korniszonem” (180 m). Płaski wysoki biurowiec to 122 Leadenhall Street, nazywany „Tarką do sera” (225 m). Charakterystyczny wieżowiec po lewej stronie zwany „Walkie-talkie” to 20 Fenchurch Street (160 m).
Mijam okrągły budynek przypominający jajko – to ratusz (City Hall), siedziba władz i burmistrza Londynu. 45-metrowy biurowiec oddany do użytku w 2002 r. jest przyjazny środowisku i wykorzystuje zaledwie 25 % energii, jakiej potrzebuje podobny konwencjonalny budynek użyteczności publicznej. Jego konstrukcja zapewnia minimalny zysk ciepła latem i jego minimalną stratę zimą. Obiekt posiada szyby o niskiej emisyjności i panele słoneczne na dachu, a użyta do celów chłodniczych woda wykorzystywana jest później do spłukiwania toalet.
W tle wznosi się The Shard (”Odłamek”) – najwyższy budynek w Londynie (310 m), który w chwili otwarcia w 2012 r. stał się najwyższym ukończonym wieżowcem w Europie (dziś jest to Federation Tower w Moskwie ukończona w 2015 r.).
19:00 – Tower Bridge
Zmierzam w kierunku jednego z najczęściej odwiedzanych zabytków w Londynie. W oddali ciemnieje niebo, co niechybnie zwiastuje oberwanie chmury, ale, o dziwo, im bliżej mostu, tym lepsza pogoda, wychodzi nawet słońce!
Wiktoriański most zwodzony z 1894 r. to arcydzieło ówczesnej inżynierii. Konstrukcja umożliwia przepływanie statków oceanicznych do 40 m wysokości powyżej poziomu wody. Dziś gigantyczne 1200-tonowe przęsła nadal się otwierają, ale o wiele rzadziej i za pośrednictwem nowoczesnego elektrycznego mechanizmu, a nie pary.
Przechodzę na drugą stronę Tamizy, by z bliska przyjrzeć się najlepiej zachowanej średniowiecznej twierdzy Anglii.
20:00 – Tower of London
Budowę twierdzy rozpoczął Wilhelm Zdobywca tuż po podbiciu Anglii w 1066 r. W swojej burzliwej historii budowla była fortecą, więzieniem i pałacem królewskim. W Tower więziono m.in. Henryka VI i Ryszarda II, zamordowano synów Edwarda IV, a Henryk VIII zgładził tu swoje dwie żony: Annę Boleyn i Katarzynę Howard. Dziś mieści się tu muzeum, w którym przechowywane są insygnia koronacyjne, klejnoty królewskie, liczne zbroje. Symbolem Tower są kruki, a legenda głosi, że dopóki wewnątrz Tower będą mieszkały kruki, dopóty będzie trwać brytyjskie imperium – dlatego ptakom podcina się skrzydła.
20:00 – Przejażdżka piętrowym autobusem
Być w Londynie i nie wsiąść do piętrowego autobusu? Niemożliwe! Wybieram linię nr 15, którą ciągle kursują kultowe Routmastery. Przystanek autobusowy znajduje się tuż przy Tower, naprzeciwko stacji metra Tower Hill. Linia nr 15 biegnie do Trafalgar Square (Charing Cross), mijając po drodze Katedrę św. Pawła. Udaje mi się zająć miejsce na górnym pokładzie, tuż przy przedniej szybie, dzięki czemu podziwiam Londyn z nowej perspektywy…
20:30 – Czas na „selfie” ;)
Wysiadam na końcowym przystanku (Charing Cross), gdzie tuż obok wejścia do metra znajduje się kolejne wymarzone miejsce dla miłośników „selfie” – zagęszczenie czerwonych budek telefonicznych ;)
21.00 – London by night :)
Pora na odpoczynek. Zupełnie przypadkiem trafiam do „The Ship and Shovell” – wiktoriańskiego pubu z XVIII w., położonego po obu stronach Craven Passage, niedaleko stacji metra Charing Cross. Można tu spróbować kilku rodzajów aromatycznego piwa Badger, popularnego na Wyspach browaru Hall & Woodhouse z Dorset. W dokonaniu wyboru pomaga miła obsługa (w rodzimym języku :) To był dzień pełen wrażeń!….
Fotorelację z drugiego dnia w Londynie znajdziesz TUTAJ
Uwielbiam Londyn, a czytając Twój wpis wróciły mi wszystkie wspomnienia związane z tym miastem. :)
Mnie też Londyn fascynuje, to jedno z tych miejsc, gdzie wciąż można wracać i za każdym razem odkrywać na nowo… :) Pozdrawiam!
W wakacje też byłam w Londynie. Na początku, mnie nie zachwycił, ale z każdym dniem podobał mi się coraz bardziej. Uważam, że miasto ma swój klimat. Dodatkowo napotykałam, życzliwych i pomocnych Londyńczyków. Pozdrawiam.
To prawda, że miasto ma swój specyficzny klimat (jak chyba każda wielka metropolia). Będę tam chętnie wracać. Pozdrawiam
Za kilka dni lecę do Londynu i już czuję ten ból nóg :) ale napisałaś bardzo pomocną relację i jeszcze bardziej cieszę się na tę podróż (:
Dziękuję i życzę wspaniałych wrażeń! :)
Rewelacyjna relacja o Londynie! Brawo! Czytam z zachwytem i prawie tam jestem ;) Dzięki :)
Cieszę się, że relacja się podobała :)
Przeglądam sobie wpisy na różnych blogach, dotyczące weekendu w Londynie i Twój zdecydowanie najbardziej zachęcił mnie do wyjazdu :) Piękne zdjęcia, cudowny weekend :)
Pozdrawiam i dziękuję za tę relację :)
Dziękuję! :)
Hej, czy dobrze zrozumiałam, że to wszystko zobaczyłaś w jeden dzień? I że, pomijając oczywiste informacje, że jedziesz autobusem czy metrem, wszystko przeszłaś na własnych nogach?
Tak, to wszystko w jeden dzień :) Przemieszczałam się głównie metrem – Londyn jest świetnie skomunikowany.
Relacja ciekawa, chociaż szkoda, że przy atrakcjach/biletach/itp. nie ma podanych cen :(
Dziękuję komentarz :) Relacja jest sprzed trzech lat, więc aktualne ceny biletów/atrakcji najlepiej sprawdzić na stronach internetowych. Pozdrawiam