Nowy Rok już puka do naszych drzwi, więc żeby tradycji stało się zadość, pora na podróżnicze podsumowanie minionych dwunastu miesięcy. A wiele się działo, zmieniały się krajobrazy i strefy klimatyczne, a wrażeń było naprawdę pod dostatkiem! Zapraszam na doroczne résumé!
Późną wiosną wybrałam się do Holandii, by zobaczyć kosmopolityczny Amsterdam – symbol wolności i tolerancji, który od zawsze znajdował się na mojej podróżniczej liście marzeń. Niespiesznie przemierzałam malownicze zaułki miasta, gdzie mostów i kanałów jest więcej niż w Wenecji, a rowerów więcej niż mieszkańców! (moją relację z Amsterdamu przeczytasz TUTAJ i TUTAJ).
Odwiedziłam skansen Zaanse Schans, gdzie podziwiałam sielski krajobraz Królestwa Niderlandów i majestatyczne wiatraki, które niegdyś przyczyniły się do rozwoju przemysłu i uczyniły z tego niewielkiego kraju potęgę morską i handlową (czytaj TUTAJ).
W Parku Keukenhof, który jest prawdziwym tulipanowym rajem, zachwyciłam się kwiatowymi kompozycjami o najwymyślniejszych kolorach i kształtach (zobacz TUTAJ).
Korzystając z okazji pojechałam też do Hagi, gdzie stanęłam pod gmachem Trybunału Sprawiedliwości, zobaczyłam Pałac Królewski, zajadałam się śledziem w bułce i po raz pierwszy w tym roku (ale nie ostatni!) dotarłam nad utęsknione morze… :)
Pierwszy wakacyjny weekend spędziłam w Toruniu, w którym gotyk jest na wyciągnięcie ręki. Odnalazłam Dom Mikołaja Kopernika, stanęłam pod Krzywą Wieżą, a w Żywym Muzeum Piernika poznałam tajniki jego wyrobu i upiekłam swoje własne piernikowe ciasteczka :)
Spacerowałam także po Bulwarze Filadelfijskim, gdzie kręcono początkowe sceny kultowego filmu „Rejs” Marka Piwowskiego.
W Malborku podziwiałam największą twierdzę średniowiecznej Europy. Zamek wzniesiony przez Zakon Krzyżacki był sercem jednego z najpotężniejszych państw na południowym wybrzeżu Bałtyku.
Na elbląskiej starówce odnalazłam wąskie przejście, które niegdyś łączyło wszystkie kościoły Starego Miasta, zobaczyłam także posag Piekarczyka, który według legendy uratował miasto przed najazdem Krzyżaków przecinając swoją piekarską łopatą liny mocujące wrota do miasta.
W drodze powrotnej zatrzymałam się w Ciechocinku, gdzie przy solankowych tężniach korzystałam z dobrodziejstw tutejszego mikroklimatu.
Koniec lata pożegnałam krótkim wypadem do przygranicznego Trutnova, gdzie można poczuć prawdziwy klimat prowincjonalnych Czech. Sercem malowniczego miasteczka jest Rynek Karkonosza (Ducha Gór), który zdobi wspaniała fontanna z posągiem Liczyrzepy, barokowa kolumna morowa, pomnik cesarza Józefa II i neogotycki ratusz z legendarnym smokiem. Wizyta w okolicznej hospodzie była dobrą okazją, by zajadać się smaženým sýrem i spróbować piwa Krakonoš z tutejszego browaru :)
W październiku, w poszukiwaniu słońca, odwiedziłam ukochaną Italię. Celem mojej podróży była Apulia, malowniczy region na samym obcasie włoskiego buta. Moją bazą wypadową stało się Bari, starożytna rzymska osada znana jako Barium. Ślady rzymskiej przeszłości spotykałam tu na każdym kroku, zajrzałam także do miejscowej bazyliki, gdzie znajdują się relikwie św. Mikołaja oraz grób królowej Bony. A wieczorami snułam się krętymi zaułkami starówki, by poznawać prawdziwe oblicze miasta, gdy uliczki są pełne mieszkańców odpoczywających po upalnym dniu…
Kolejnym przystankiem było Alberobello, kraina uroczych białych domków trulli ze stożkowatymi dachami, przypominająca wioskę Smerfów :)
W Locorotondo, którego nazwa oznacza „okrągłe miejsce”, przekonałam się, że starówka rzeczywiście powstała na planie koła, a zagubienie się wśród plątaniny wąskich uliczek skąpanych w kwiatach było czystą przyjemnością…
Położone na niewielkim wzgórzu Ostuni, zwane Białym Miastem, urzekło mnie pobieloną, malowniczą zabudową, oraz gotycką katedrą Santa Maria Assunta z ozdobną rozetą.
W Polignano a Mare zajrzałam na jedną z najsłynniejszych plaż Apulii, wciśniętą między dwa klify, a w pobliskim Monopoli, zbudowanym z białego wapienia i marmuru, odpoczywałam na małej urokliwej plaży otoczonej murami miasta.
Odwiedziłam także pełne przepychu Lecce, położone na samym krańcu obcasa włoskiego buta, z przepięknym barokowym centro storico i starożytnym amfiteatrem.
Będąc w tej okolicy nie mogłam pominąć Matery (w regionie Bazylikaty) wybranej Europejską Stolicą Kultury 2019. W mieście, gdzie zatrzymał się czas, nakręcono niezliczoną ilość filmów, w tym słynną „Pasję” Mela Gibsona.
Na koniec mojej włoskiej podróży zawitałam do urokliwego Giovinazzo, które już w starożytności było ważnym portem, a w czasach Republiki Weneckiej znajdowało się na mapie najważniejszych szlaków handlowych.
Pobyt w Apulii był świetną okazją, by zajadać się najlepszymi lodami świata i delektować się lokalną kuchnią (polecam pierogi panzerotti z mozzarellą i pomidorami oraz orecchiette – makaron w kształcie uszek), a także wyśmienitym czerwonym winem ze szczepu primitivo.
Późną jesienią dotarłam na wymarzoną Kubę, gdzie sześćdziesiąt lat temu zatrzymał się czas… W nostalgicznej Hawanie podziwiałam ślady kolonialnej świetności miasta oraz Kapitol – symbol przedrewolucyjnej Kuby, wzorowany na gmachu w Waszyngtonie (o tym, co zobaczyć w Hawanie przeczytasz TUTAJ i TUTAJ).
W dawnym Pałacu Prezydenckim odwiedziłam Muzeum Rewolucji i stanęłam na Placu Rewolucji, gdzie Fidel Castro wygłaszał swoje słynne przemówienia. (O tym dlaczego wybuchła rewolucja na Kubie przeczytasz TUTAJ)
Podążyłam też śladami Ernesta Hemingwaya, który spędził na wyspie 22 lata. Odwiedziłam jego willę „Finca Vigia”, ulubioną knajpę „La Floridita”, gdzie miałam okazję spróbować słynnego „Daiquiri” i zajrzałam do Hotelu Ambos Mundos, w którym powstała słynna powieść „Komu bije dzwon” (czytaj TUTAJ).
W Parku Narodowym Valle de Vinalles podziwiałam gigantyczne ostańce wapienne, zwane mogotami, pływałam łodzią po Indiańskiej Grocie odkrytej w 1951 r. i obejrzałam wątpliwej urody Mural de la Prehistoria, namalowany na zlecenie Fidela Castro i przedstawiający teorię ewolucji – od pierwszych stworzeń morskich po Człowieka Rewolucji :) Za to piña colada sprzedawana w niepozornej budce obok malowidła nie miała sobie równych!
W Cienfuegos, zwanym Kubańską Perła Południa, zobaczyłam historyczne centrum Pueblo Nuevo oraz Paseo del Prado – najdłuższy deptak na Kubie.
Zajrzałam też do Santa Clara, gdzie rozpoczęła się Kubańska Rewolucja i dotarłam do Zatoki Świń, w której w 1961 r. miała miejsce nieudana amerykańska inwazja.
W Trynidadzie podziwiałam wspaniałą kolonialną zabudowę i próbowałam lokalnego trunku Canchanchary – mieszanki miodu, cytryny i rumu, a wieczorem wsłuchiwałam się w rytmy salsy na schodach przy Casa de la Musica.
Wakacje na Kubie zakończyłam plażowaniem na białych piaskach Varadero :)
Pod koniec roku zawitałam do Wrocławia na największy w kraju, i jeden z najpiękniejszych w Europie, Jarmark Świąteczny, który pachniał lasem i grzanym winem.
Na niepozornym podwórku przy ul. Ruskiej 46c przyglądałam się starym wrocławskim neonom, które właśnie tutaj zyskały swoje drugie życie.
Korzystając z okazji obejrzałam także kolorową galerię sztuki przy ul. Roosevelta 5, stworzoną przez mieszkańców, pod kierunkiem artystów działających w Ośrodku Kulturalnej Animacji Podwórkowej. Na „niemuralu” zagościli m.in. Gustav Klimt, Stanisław Wyspiański, Vincent van Gogh czy Frida Kahlo.
Podsumowanie
Odwiedziłam cztery kraje: Holandię, Czechy, Włochy i Kubę. Spełniłam trzy marzenia z mojej podróżniczej listy: przymierzyłam holenderskie saboty, dotarłam na obcas włoskiego buta i piłam najlepsze na świecie mojito w Hawanie! (O innych kultowych kubańskich drinkach przeczytasz TUTAJ)
Spacerowałam po Dzielnicy Czerwonych Latarni, zajrzałam do Coffeeshopu, gdzie legalnie można zapalić jointa i próbowałam ciasteczek z marihuaną… (ale bez paniki, dawka zioła jest znikoma :)
Jeździłam różowym kabrioletem po Hawanie i zachwyciłam się kolonialną atmosferą Habana Viejo. (O tym skąd na Kubie wzięły się stare amerykańskie samochody przeczytasz TUTAJ). Jadłam gulasz z krokodyla, poznałam tajniki produkcji wyśmienitego rumu Legendario i zobaczyłam jak się skręca najlepsze na świecie cygara!
Po raz pierwszy opalałam się na białych piaskach karaibskich plaż i ten widok zostanie ze mną na długo… :)
To był kolejny rok pełen emocji i podróżniczych doświadczeń!
Plany na 2019
Ciągnie mnie daleko w świat, ale w Europie też są miejsca, które od dawna znajdują się mojej liście „must see”. Może powędruję śladami sycylijskiej mafii, będę się wspinać na Piramidę Słońca albo popłynę w rejs po zatoce Ha Long? A może odwiedzę jeden z Azjatyckich Tygrysów i stanę pod Petronas Towers? Czas pokaże, bo lista moich podróżniczych planów jest stale aktualizowana!
A Wam życzę spełnienia wszystkich podróżniczych marzeń!
Szczęśliwego Nowego Roku!