Wieść niesie, że podczas pierwszej wizyty na Kubie jedna z wnuczek Hemingwaya powiedziała: “Kuba ma trzech bohaterów: Che Guevarę, Fidela Castro i mojego dziadka”. I nie ma w tych słowach cienia przesady. Ernest Hemingway spędził na wyspie ponad dwadzieścia lat i do dzisiaj jest ulubionym Jankesem Kubańczyków. Mówią tu o nim Ernesto, albo zwyczajnie: Papá. Doceniał go nawet sam Castro, który w walce z dyktaturą Batisty wykorzystał wiedzę o partyzantce z powieści „Komu bije dzwon”. W swojej przybranej ojczyźnie Hemingway pozostawił po sobie wiele wspomnień. Zabieram Was dziś do miejsc, gdzie słynny amerykański pisarz mieszkał, tworzył, łowił marliny oraz… spożywał swoje ulubione trunki :)
Hemingwaya wspomina się w każdym miejscu, gdzie spędził choćby część swojego życia: w Paryżu, Madrycie, Idaho, czy Key West, ale tylko w Hawanie upamiętniany jest tak mocno, że graniczy to niemal z obsesją. Do dziś na Amerykanów słusznej postury, z siwą brodą, Kubańczycy wołają „Papa”, a ci, którzy mieli okazję poznać Hemingwaya, przez resztę życia zarabiali udzielając wywiadów na jego temat.
Książki o Hemingwayu wciąż są wydawane i cieszą się ogromną popularnością, mimo że powieści pisarza są na Kubie niedostępne z powodu sporu do praw autorskich i niewielu Kubańczyków je czytało.
W jaki sposób amerykański pisarz znalazł się na Kubie? Hemingway zainteresował się wyspą pod koniec lat 20-tych XX w., kiedy wyprawiał się na połowy marlinów w głąb Zatoki Florydzkiej ze swojego domu w Key West na Florydzie. Wielbiciel pięknych kobiet i mocnych trunków świetnie czuł się w swobodnej atmosferze ówczesnej Hawany i wkrótce stał się stałym bywalcem okolicznych barów. Po powrocie z wojny domowej w Hiszpanii w 1938 r. zamieszkał w Hotelu Ambos Mundos, skąd rozpoczynam wędrówkę śladem słynnego pisarza.
Eklektyczny gmach mieści się na rogu Calle Obispo i Mercaderes w Starej Hawanie (Calle Obispo 153). Hotel położony tuż przy głównej ulicy, i w samym centrum nocnego życia miasta, stał się pierwszym domem pisarza na Kubie.
W pokoju 511, w którym Hemingway pomieszkiwał przez siedem lat, powstały pierwsze rozdziały nominowanej do nagrody Pulitzera powieści „Komu bije dzwon”, która zawiera doświadczenia i obserwacje z wojny domowej w Hiszpanii. Dziś w dawnym pokoju pisarza mieści się niewielkie muzeum.
Z hotelu tylko kawałek drogi dzieli mnie od ulubionego baru pisarza El Floridita, znajdującego się przy tej samej ulicy (róg Calle Obispo 557/Monserrate). Floridita została otwarta w 1817 r. pod nazwą La Piña de Plata („Srebrny ananas”) jednak pod wpływem amerykańskich turystów właściciel zmienił jej nazwę na La Florida, a z czasem mieszkańcy Hawany zaczęli nazywać ją Floridita.
Motto Floridity brzmi „La cuna del Daiquiri”, czyli „kolebka Daiquiri”. I chociaż początki słynnego koktajlu sięgają końca XIX w. i okolic Santiago de Cuba, to właśnie bar Floridita, a przede wszystkim jego stały bywalec Ernest Hemingway przyczynili się do rozsławienia drinka na całym świecie. Tam też w latach 30. XX w. powstała jedna z najbardziej znanych wersji Daiquiri, zwana Daiquiri No. 4 lub Frozen Daiquiri (Mrożone Daiquiri).
W barze znajduje się wiele pamiątek po Hemingwayu: zdjęcia, popiersie, a także naturalnej wielkości posąg pisarza, który nonszalancko oparty o blat uśmiecha się pod nosem, patrząc jak turyści sączą słynny koktajl na bazie białego rumu, syropu cukrowego, soku z limonki i dużej ilości kruszonego lodu, warty tu jedną piątą średniej pensji Kubańczyka! Przesiadując całymi dniami w ulubionym lokalu Hemingway potrafił w krótkim czasie wypić szesnaście Daiquiri – we wzmocnionej wersji: Papa Doble! (czyli z podwójną ilością rumu zamiast cukru oraz z dodatkiem kilku kropel likieru Maraschino). Maksyma życiowa pisarza brzmiała „skończyć pracę do południa, a picie do trzeciej”…
Siadam na krześle barowym tuż obok posągu Hemingwaya i zamawiam słynny koktajl, po który zawsze ustawia się kolejka chętnych. W smaku niczego sobie! Chętnie zostałabym jeszcze chwilę w towarzystwie popularnego noblisty, ale pora ruszać w dalszą drogę.
Zmierzam w okolice katedry do kolejnego znanego hawańskiego baru La Bodeguita del Medio (Calle Empedrado 207). Znany z zamiłowania do trunków Hemingway mawiał: „My mojito in La Bodeguita, My daiquiri in El Floridita” („Moje mojito w La Bodeguita, moje daiquiri w El Floridita”), dlatego mam tu nadzieję spróbować słynnego Mojito, które powstało jako jeden z wariantów Daiquiri.
Niestety nie jest mi dane poczuć tę dekadencką atmosferę, bo w środku panuje gęsty tłum. Przyglądam się tylko autografom sławnych bywalców lokalu, wśród których są m.in. nobliści Pablo Neruda, Gabriela Mistral, Gabriel Garcia Marquez, amerykański pianista jazzowy i piosenkarz Nat King Cole, kubański poeta Nicolás Guillén, a także Marlene Dietrich czy Brigitte Bardot.
Orzeźwiające Mojito to dziś jeden z najbardziej popularnych drinków świata, popijał je sam James Bond w filmie „Śmierć nadejdzie jutro ” czy bohaterowie serialu „Miami Vice”. Jednak nigdzie nie smakuje tak jak w Hawanie, ponieważ tylko tam do Mojito dodaje się tropikalną zieloną miętę, która rośnie na Kubie i nazywa się „yerba buena”.
Czas na wizytę w Finca Vigía – willi Hemingwaya oddalonej 10 km od centrum Hawany, w podmiejskiej dzielnicy San Francisco de Paula.
Pisarz kupił tę posiadłość w 1939 r. za przychody ze sprzedaży praw do powieści „Komu bije dzwon” po tym, jak jego trzecia żona Martha Gellhorn oświadczyła, że ma dość pomieszkiwania w hotelu. Nazwa willi oznacza „posiadłość z widokiem” i rzeczywiście jest co podziwiać, choć dziś panoramę Hawany przysłaniają drzewa.
Dom – muzeum pozostaje w takim samym stanie od dnia, kiedy Hemingway opuścił Kubę i sprawia wrażenie, jakby jego właściciel wyszedł tylko na chwilę… Na stole stoi pusta butelka po whiskey, na półkach kurzą się tysiące książek, dokumenty i przedmioty codziennego użytku znajdują się na wyciągnięcie ręki…
Niestety zwiedzającym nie wolno wchodzić do środka, można tylko zaglądać przez okna do kolejnych pomieszczeń. Wśród eksponatów znajdziemy oryginalną maszynę do pisania czy trofea myśliwskie z polowań w Afryce i Hiszpanii.
W imponującym ogrodzie o powierzchni 9 ha mieści się pusty dziś basen, przy którym pisarz organizował huczne przyjęcia dla swoich przyjaciół. Pływała tu nago Ava Gardner, ówczesna ikona kina i żona Franka Sinatry.
Obok znajdują się cztery nagrobki ukochanych psów Hemingwaya, na terenie posiadłości pochowanych jest także blisko 40 kotów. W pobliżu dostrzegam Pilar, ulubiony jacht pisarza, którym Hemingway przypływał z Key West na Kubę, a potem cumował go w niewielkiej wiosce rybackiej Cojimar.
Według kubańskiego rządu – po śmierci pisarza willa rodzina Hemingway z wdzięcznością przekazała dom i jego wyposażenie Kubie. W rzeczywistości rząd poinformował rodzinę, że konfiskuje własność i wszystko należy teraz do narodu kubańskiego.
Ostatnim przystankiem w mojej wędrówce śladem Hemingwaya jest wspomniane Cojimar, które zapisało się w historii jako miejsce, skąd wypłynął bohater opowiadania „Stary człowiek i morze”. Pierwowzorem starego rybaka Santiago stał się mieszkaniec Cojimar i przyjaciel Hemingwaya – Gregorio Fuentes, który przez ponad 30 lat towarzyszył pisarzowi na połowach marlinów.
Spaceruję nad brzegiem morza podziwiając niewielki hiszpański fort Torreon de Cojímar z 1649 r., część fortyfikacji Hawany, wpisanej na Listę UNESCO.
Stąd Hemingway wypływał w morze i oddawał się swojej wędkarskiej pasji. Po jego śmierci miejscowi rybacy poodrywali mosiężne urządzenia ze swoich łodzi, by odlać popiersie na cześć pisarza, które dziś znajduje się na nadmorskiej promenadzie.
Zaglądam do ulubionej restauracji pisarza, La Terraza de Coimar (róg Calle Real 161/ Candelaria), która do dziś serwuje wyśmienite owoce morza. Specjalnością lokalu jest także Don Gregorio Coctail, czyli kolejny wariant daiquiri z likierem Maraschino i Blue Curaçao, serwowany z kruszonym lodem.
Ściany lokalu zdobią zdjęcia pisarza i jego wiernego przyjaciela Fuentesa. Moją uwagę przykuwa jednak fotografia Hemingwaya w towarzystwie Fidela Castro. Panowie spotkali się tylko raz – w 1960 r. na zawodach wędkarskich sponsorowanych przez Hemingwaya, które wygrał Castro. El Comandante był bardzo podekscytowany spotkaniem ze słynnym pisarzem – panowie ucięli sobie wówczas pogawędkę, podobno o marlinach, co zostało uwiecznione na historycznych zdjęciach.
Stosunek Hemingway’a do rewolucji nie jest do końca jasny i do dziś wzbudza na Kubie wiele emocji. Pisarz nigdy nie opowiedział się za żadną ze stron, a w listach do przyjaciół pisał jedynie, że jest to „dobra, uczciwa rewolucja”. Z bliska widział korupcję i przemoc reżimu Batisty i życzył powodzenia Fidelowi Castro. Gdy po zwycięstwie rewolucji w 1959 r. większość Amerykanów w pośpiechu wracała do kraju, Hemingway postanowił zostać na wyspie i przebywał tam do 1960 r., kiedy to rząd amerykański wymusił na nim decyzję o opuszczeniu wyspy z powodu przerwania dyplomatycznych stosunków z rządzoną przez socjalistyczny rząd Fidela Castro Kubą. 2 lipca 1961 r. noblista zastrzelił się z ulubionej strzelby w swojej posiadłości w Idaho.
Od pięciu dekad psychologowie, biografowie i badacze literatury usiłują znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego Hemingway popełnił samobójstwo? Niektórzy mówią o ciężkiej depresji pisarza, inni o zaburzeniach osobowości. A.E. Hotchner, autor biografii „Papa Hemingway. Wspomnienia”, twierdzi, że do cierpienia i samobójstwa noblisty w dużym stopniu przyczyniła się inwigilacja ze strony FBI za jego związki z Kubą, co wcześniej uważano jedynie za paranoję pisarza…